Służby ratownicze oficjalnie potwierdziły, że udało się ograniczyć część wycieku ropy z uszkodzonego szybu w Zatoce Meksykańskiej. Dzięki specjalnej kopule, którą ustawiono na dnie Oceanu Atlantyckiego, udaje się przepompować do tankowców do 6 tysięcy baryłek ropy dziennie - to 70 proc. wycieku z szybu.

Niestety, to tylko prowizoryczne i czasowe zabezpieczenie. Nie wiadomo też, na ile skuteczne. Oczywiście każdy litr ropy, który nie dostanie się do oceanu, to mniejsza plama, która zagraża wybrzeżom czterech stanów, w tym turystycznej perełce USA, Florydzie.

Szef amerykańskiej straży przybrzeżnej ocenia, że wyciek całkowicie i skutecznie uda się zatamować dopiero w sierpniu. To prawdziwa katastrofa dla rybaków i właścicieli hoteli. Amerykańska Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna rozszerzyła obszar, na którym nie wolno łowić owoców morza. Tymczasem zaniepokojeni turyści odwołują wakacje nad Zatoką Meksykańską i decydują się na wyjazd np. do Kalifornii.