Andrzej Adamczyk będzie ministrem infrastruktury i budownictwa w rządzie Beaty Szydło. To poseł z Małopolski angażujący się w sprawy polskiej infrastruktury, który był jednym z krytyków prywatyzacji PKP Energetyka.

Andrzej Adamczyk będzie ministrem infrastruktury i budownictwa w rządzie Beaty Szydło. To poseł z Małopolski angażujący się w sprawy polskiej infrastruktury, który był jednym z krytyków prywatyzacji PKP Energetyka.
Andrzej Adamczyk /PAP/Bartłomiej Zborowski /PAP

Andrzej Adamczyk ma 56 lat. Jest bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego. W przeszłości był m.in. członkiem Porozumienia Centrum. Od 2005 roku jest posłem Prawa i Sprawiedliwości. W mijającej kadencji był wiceprzewodniczącym komisji infrastruktury. Uczestniczył też w pracach podkomisji nadzwyczajnej rozpatrującej m.in. projekty ustaw o spółdzielniach mieszkaniowych, w podkomisjach stałych ds. budownictwa oraz gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej, podkomisji ds. monitorowania wykorzystania funduszy UE oraz podkomisji ds. transportu lądowego.

Wcześniej Andrzej Adamczyk był samorządowcem; radnym powiatu krakowskiego, gdzie przez dwie kadencje przewodniczył komisji infrastruktury. Z wykształcenia jest ekonomistą (specjalizacja: rachunkowość i finanse w zarządzaniu - analiza finansowa przedsiębiorstw).

Na swojej stronie internetowej Andrzej Adamczyk wskazuje, że jego dotychczasowe działania w samorządzie i Sejmie przyczyniły się do przebudowy dróg dojazdowych do Krakowa. Można przeczytać tam m.in., że na skutek także jego starań ówczesny minister transportu polecił budowę obwodnicy Zabierzowa. Podkreśla ponadto, że "w ostatnim czasie prowadził liczne interwencje w sprawie zaniechania budowy kolejnych odcinków drogi S7 w Krakowie oraz w kierunku północnym Małopolski w ramach Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2011- 2015".

Na lipcowej konwencji programowej PiS Andrzej Adamczyk prezentował pomysły dotyczące budownictwa mieszkaniowego. Zapowiedział, że miałyby on polegać na tworzeniu spółek mieszkaniowych w oparciu o samorządy lub administrację rządową, które budowałyby mieszkania na terenach należących do samorządów lub Skarbu Państwa - jak mówił - w cenie 3 tys. zł brutto za metr kw. Finansowanie miałoby pochodzić z Banku Gospodarstwa Krajowego, który utworzyłby w tym celu odnawialny fundusz. Według Adamczyka w proponowanym rozwiązaniu za 5 mld zł z BGK mogłoby powstać 34 tys. mieszkań. Program miałby być propozycją dla tych, którzy chcą kupić mieszkanie (posiadając ograniczoną zdolność kredytową), wynająć je lub wynająć z opcją dojścia do własności po jego spłaceniu.

Andrzej Adamczyk postulował wówczas powrót do tzw. kas mieszkaniowych i przyjęcie nowego Kodeksu budowlanego zawierającego również rozstrzygnięcia dotyczące planowania i zagospodarowania przestrzennego. Oceniał, że program mieszkaniowy będzie miał "szanse na spełnienie", kiedy powstanie ministerstwo budownictwa. Przekonywał też, że "budownictwo to koło zamachowe gospodarki", jedno miejsce pracy w budownictwie generuje trzy miejsca pracy w przemyśle, a jedna złotówka na wsparcie budownictwa mieszkaniowego powoduje, że do budżetu państwa wpływają 3 zł różnorakich danin.

(mn)