Póki wagnerowcy Prigożyna walczą o Bachmut, sam "kucharz Putina" jest nietykalny - uważają analitycy z Instytutu Badań nad Wojną. Nie zmieni tego nawet wyjątkowo ostra krytyka, którą pod adresem rosyjskiego MON kierował przywódca najemników, ani też ostatnie sensacyjne doniesienia, według których miał on próbować porozumieć się z przedstawicielami Kijowa w sprawie ujawnienia pozycji armii rosyjskiej.

Rywalizacja Prigożyna z Sergiejem Szojgu i Walerijem Gierasimowem o wpływy na Kremlu zaczyna przybierać coraz bardziej gwałtowną i sensacyjną formę. Po tym, gdy założyciel grupy Wagnera publicznie zbeształ swoich politycznych rywali za brak odpowiedniego wsparcia dla wojsk walczących o Bachmut, Jewgienij Prigożyn wygłosił gorzkie słowa, kierowane według niektórych pod adresem samego Władimira Putina.

W nagraniu opublikowanym tuż po paradzie zwycięstwa w Moskwie 9 maja, Prigożyn na tle polowego działa ponownie odniósł się do braków w dostawach amunicji artyleryjskiej. Wówczas wypowiedział te słowa:

"Zamiast wykorzystać pocisk, zabijając wroga, uratować życie naszemu żołnierzowi, nasi żołnierze giną, a szczęśliwy dziadek myśli, że wszystko gra. Jak tu wygrać wojnę, jeśli nagle przez przypadek - przyjmijmy - okazuje się, że ten dziadek to kompletny d***k?".

Kto w narracji szefa wagnerowców jest "dziadkiem" - nie zostało wyraźnie sprecyzowane. Wiadomo jednak, że podobnym określeniem opisywano (zwłaszcza w Ukrainie) samego Władimira Putina, którego nazywa się "dziadem z bunkra".

To oczywiście nie koniec "wyskoków" Prigożyna. W poniedziałek "Washington Post" ujawnił, że dowódca najemników miał proponować ukraińskiemu wywiadowi osobliwy układ. W zamian za wycofanie wojsk broniących Bachmutu przed siłami inwazyjnymi, Prigożyn obiecywał ujawnienie kluczowych informacji o pozycjach regularnego wojska rosyjskiego. Choć oligarcha miał próbować nawiązać kontakt z przeciwnikiem więcej niż raz, Ukraińcy odrzucili te propozycje.

Nadal nietykalny

Choć takie oskarżenia pod adresem jednego z głównych dowódców rosyjskich na ukraińskim froncie, muszą wzbudzać wątpliwości na Kremlu - pozycja Prigożyna wydaje się niezagrożona. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odniósł się do sensacji amerykańskiego dziennika nazywając je "oszustwem".

Eksperci z ISW twierdzą, że mało prawdopodobnym jest, by Moskwa zdecydowała się usunąć Prigożyna w najbliższej przyszłości, bo spowodowałoby to poważne niepokoje wśród najemnych żołnierzy, którzy od ponad 10 miesięcy biją się o Bachmut. 

To jednak nie oznacza, że Kreml zamierza zostawić tę sprawę bez żadnej reakcji. Amerykańscy eksperci powołują się na anonimowe źródła rosyjskie informujące, że przeciwko Prigożynowi szykowana jest "operacja informacyjna", która ma zdyskredytować oligarchę. Póki jednak "kucharz Putina" nadal znajduje się na froncie, administracja Władimira Putina ma związane ręce.

"Usunięcie Prigożyna rozdrażniłoby rosyjskich żołnierzy w Bachmucie. Tego ryzyka Putin raczej nie podejmie. Kreml nie może też z łatwością usunąć lub zastąpić Prigożyna w przestrzeni publicznej, ponieważ jest on nie tylko faktycznym dowódcą wagnerowców, ale nie zajmuje żadnego formalnego stanowiska w rosyjskim rządzie. Pozbawienie Prigożyna kontroli nad wagnerowcami będzie - paradoksalnie - wymagało ustanowienia formalnej kontroli Kremla nad najemnikami, podczas gdy Putin robi wszystko, by zachowywać wobec grupy formalny dystans" - argumentuje ISW.