Mariupol w obwodzie donieckim do samego wybuchu wojny był najbardziej prorosyjskim miastem na Ukrainie - pisze białoruska niezależna Nasza Niwa. "To go jednak nie uratowało" - dodaje portal w artykule o oblężonym mieście, które Rosjanie chcą "zmieść z powierzchni ziemi".

"Jak Rosja zrównuje z ziemią najbardziej prorosyjskie miasto na Ukrainie" - pisze Nasza Niwa w czwartek.

Gazeta internetowa przytacza szereg danych socjologicznych, a zaczyna od tego, że aż 44,41 proc. mieszkańców miasta przed wybuchem wojny stanowili etniczni Rosjanie (Ukraińcy to 48,68 proc.).

"W mieście absolutnie dominuje język rosyjski (...) - swoim językiem ojczystym nazwało go 89,53 proc. mieszkańców" - informuje Nasza Niwa. Tylko niespełna 10 proc. wskazało ukraiński.

W ogólnoukraińskim sondażu przeprowadzonym w połowie 2021 r. 60 proc. mieszkańców miasta było przeciwko wstąpieniu Ukrainy do NATO, a 52 proc. deklarowało, że do Rosji ma stosunek "ciepły lub bardzo ciepły" (negatywny - 16 proc.).

48 proc. gotowe było poprzeć przyłączenie Ukrainy do unii celnej Białorusi, Rosji i Kazachstanu, a wejścia do UE chciało zaledwie 22 proc. Sympatię do USA deklarowało 15 proc., a odwrotne uczucia - aż 41 proc.

Artykuł odnosi się do sondażu International Republican Institute.

Prorosyjska wizytówka wschodniej Ukrainy

Nasza Niwa przypomina, że Mariupol w ostatnich latach przed wojną stał się "wizytówką" wschodniej Ukrainy, rozwijał się gospodarczo, społecznie i infrastrukturalnie.

"Mimo wszystko pozostawał najbardziej prorosyjskim dużym miastem na Ukrainie. O wiele bardziej niż Odessa czy Charków. Ale to nie pomogło jego mieszkańcom. Rosyjskie ‘supercelne’ rakiety nie wybierają, kogo zabijają. Tak samo zabijają mitycznych ‘banderowców’, jak i rosyjskich mieszkańców" - podsumowała gazeta, dodając, że "najbardziej optymistyczne" szacunki mówią o tysiącach zabitych cywilów, lecz w rzeczywistości mogą ich być nawet dziesiątki tysięcy.