Płaskie, z ostrymi zakrętami, wieloma zjazdami oraz niewielkimi podbiegami - tak wyglądają olimpijskie trasy w Whistler, na których rywalizują biegacze. Brązowa medalistka w sprincie Petra Majdic przyznała, że nie są one najlepsze dla Justyny Kowalczyk. Polka na trudność tras oraz ich profil narzeka od samego początku.

Gdy je zobaczyła po raz pierwszy powiedziała do trenera Aleksandra Wierietielnego, że będzie bardzo szczęśliwa, jeśli z Kanady przywiezie choć jeden brązowy medal. W swoim dorobku ma już dwa - srebro w sprincie i brąz w biegu łączonym na 15 km. Za każdym razem podkreślała, że to prawdziwy sukces.

Oczywiście, że tak wytrzymałej i silnej zawodniczce, jaką jest Justyna, trasy nie mogą odpowiadać. Problemem są przede wszystkim częste zakręty. One preferują mniejsze biegaczki - przyznała na konferencji prasowej Majdic, która wywalczyła miejsce na podium, pomimo że startowała z ciężką kontuzją. Słowenka zaznaczyła jednak, że takie trasy są sprawiedliwe dla wszystkich. Jak ja bym miała decydować, to byśmy rywalizowały tylko w sprincie techniką klasyczną. To nie jest jednak fair. W trakcie igrzysk wszyscy powinni być traktowani równo. Bez wyjątku - powiedziała.

Przyznała jednak, że do tej pory olimpijskie ściganie odbywało się na znacznie trudniejszych trasach. W Turynie i Salt Lake City były one ekstremalnie ciężkie. Znacznie trudniejsze od tych w zawodach Pucharu Świata, ale w tej rywalizacji nie chodzi przecież o to, kto będzie potrafił sobie poradzić na morderczych podbiegach - podkreśliła Majdic.

Justyna Kowalczyk po wywalczeniu dwóch medali wystąpi jeszcze jutro w zmaganiach sztafet oraz w sobotnim biegu na 30 km ze startu wspólnego.

Marit Bjoergen bez "lekarstw" nie miałaby czego tu szukać - mówiła Justyna Kowalczyk. Polka po prostu nie umie przegrywać - odpowiadała jej norweska biegaczka - pisze na swoim blogu specjalny wysłannik RMF FM do Vancouver Kuba Wasiak . Jego relacji oraz informacji z olimpijskich aren wysłuchacie codziennie w specjalnych Faktach Olimpijskich.