"Dla mnie to była sytuacja jak w czasie wojny" – napisał w tekście dla niemieckiego tabloidu „Bild” jeden z liderów ukraińskiej opozycji Witalij Kliczko. Przyznał, że przywódcy pokojowych protestów na Ukrainie utracili kontrolę nad tym, co się dzieje na Ukrainie.

Milicja użyła gazu łzawiącego; demonstranci rzucali kamieniami, a gdy próbowałem pośredniczyć, jakiś wściekły uczestnik demonstracji skierował gaśnicę (proszkową) prosto w moją twarz - opisuje Kliczko niedzielne zajścia w stolicy Ukrainy. My - opozycja, która opowiada się za pokojowymi protestami, utraciliśmy kontrolę nad ruchem - przyznał Kliczko.

Zastrzegł, że odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada na rząd. Prezydent (Wiktor) Janukowycz ignorował przez osiem tygodni pokojowe postulaty setek tysięcy ludzi domagających się przeprowadzenia przyspieszonych wyborów. To, że teraz ekstremiści walczą z milicją, jest następstwem jego ustaw z 16 stycznia, które ograniczają swobody obywatelskie - wyjaśnił lider partii Udar.  

Jeżeli Janukowycz będzie nadal stosował represje wobec demonstrantów, to nie zdziwię się, jeśli wkrótce będziemy mieli pierwszych zabitych - ocenił Kliczko.  

Szef Udaru napisał, że po niedzielnych zamieszkach rozmawiał z prezydentem Janukowyczem i odniósł wrażenie, że "tym razem chce on poważnie negocjować z opozycją".

Wydarzenia w Kijowie wzbudzają ogromny niepokój. Prezydent Janukowycz okazał się zupełnie niewrażliwy politycznie na to, co działo się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Wystąpił publicznie i straszył. To nie jest język, który daje szansę na jakikolwiek kompromis – mówi w rozmowie z RMF FM senator i były szef MON Bogdan Klich. Całą rozmowę z senatorem przeczytacie TU..

Niezadowolenie Ukraińców, którzy od listopada protestują przeciwko wstrzymaniu współpracy ich kraju z UE, wzmogło się po tym, jak w piątek prezydent Wiktor Janukowycz podpisał ustawy, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność obywateli za udział w niesankcjonowanych zgromadzeniach i ograniczyły działalność organizacji pozarządowych.

(mpw)