Drugą noc w Kijowie trwały starcia pomiędzy protestującymi i oddziałami milicji. O północy zaczęły obowiązywać nowe przepisy, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność obywateli za udział w niesankcjonowanych zgromadzeniach i ograniczyły działalność organizacji pozarządowych. Ukraińskie MSW ostrzega, że milicja może używać środków specjalnych i broni palnej.

Milicja parę razy bez powodzenia próbowała rozpędzić demonstrujących przy ulicy Hruszewskiego. Strzelano gumowymi kulami, rzucano granaty hukowe i z gazem łzawiącym. W odpowiedzi protestujący rzucali kamienie i koktajle Mołotowa. Milicji udało się rozbić drewnianą katapultę, z której próbowano atakować kordon milicji. Patrole samoobrony Majdanu wyłapywały także w centrum grupy "tituszek" - chuliganów, których zadaniem było atakowanie demonstrujących.

Wczoraj zamiast do rozmów pomiędzy władzą a opozycja doszło jedynie do "technicznych konsultacji". Liderzy opozycji chcą rozmawiać jedynie z prezydentem, a nie jego doradcami i niezmiennie żądają przedterminowych wyborów i prezydenckich i parlamentarnych.

Wydarzenia w Kijowie wzbudzają ogromny niepokój. Prezydent Janukowycz okazał się zupełnie niewrażliwy politycznie na to, co działo się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Wystąpił publicznie i straszył. To nie jest język, który daje szansę na jakikolwiek kompromis – mówi w rozmowie z RMF FM senator i były szef MON Bogdan Klich. Całą rozmowę z senatorem przeczytacie TU.

Niezadowolenie Ukraińców, którzy od listopada protestują przeciwko wstrzymaniu współpracy ich kraju z UE, wzmogło się po tym, jak w piątek prezydent Wiktor Janukowycz podpisał ustawy, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność obywateli za udział w niesankcjonowanych zgromadzeniach i ograniczyły działalność organizacji pozarządowych.

(mpw)