"W pierwszym secie zabrakło odrobinkę szczęścia, ale też gotowości na większe ryzyko" - mówi w rozmowie z Patrykiem Serwańskim z RMF FM Adam Romer z miesięcznika "Tenisklub". Komentuje w ten sposób porażkę Agnieszki Radwańskiej w ćwierćfinale Australian Open. Polka nie poradziła sobie z Chinką Na Li, przegrała 5:7, 3:6.

Patryk Serwański: Co zaważyło na porażce Radwańskiej? Była już zmęczona poprzednimi spotkaniami?

Adam Romer: Chyba jednak zabrakło spokoju. To, że ten mecz nie będzie łatwy było wiadomo od początku. Znane były atuty Chinki, wiadomo jak ona gra, wiadomo czego się po niej spodziewać. W pierwszym secie zabrakło odrobinki szczęścia, ale i gotowości do podjęcia większego ryzyka. W tym meczu to Agnieszka miała narzucić swój styl gry. To ona miała w kilku decydujących momentach zaryzykować, zrobiła to jednak Chinka. Trafiła kilka piłek w linię, wygrywała te decydujące punkty tak zwane "key points". Ryzyko się opłaciło. W pierwszym secie decydowało kilka piłek, ale w drugim zabrakło wiary. Przy stanie 2:5, kiedy Radwańska jeszcze na moment się poderwała zabrakło wiary, że można to jeszcze odwrócić. Agnieszka pokazała trochę starą twarz, czyli że kiedy nie idzie to obraża się na cały świat. Aczkolwiek oceniając ten mecz trzeba podkreślić, że Chinka zagrała świetny mecz. Jej sztab przygotował ją rewelacyjnie.

A czy na ten mecz mogło mieć przełożenie zwycięstwo Radwańskiej nad Chinką w Sydney?

Powinno mieć. Jednak pewność siebie wyniesiona z tego zwycięstwo, w ogóle z tej całej zwycięskiej passy powinno jej dać na tyle dużo spokoju, żeby ryzykować w tych ważnych momentach. Powtórzę to jeszcze raz, ale to ważne. Zabrakło mi gotowości do ryzyka.

W półfinale jest już Maria Szarapowa. Wydaje się, że dalej grać będą także faworytki kolejnych ćwierćfinałów: Serena Williams i Victoria Azarenka. Która z zawodniczek w tym gronie jest faworytką?

- Po tych występach w poprzednich rundach wytypowanie innego finału niż pojedynek Szarapowa - Williams to zadanie karkołomne i odważne. To co obie pokazuje to klasa sama w sobie. Nie chce mi się wierzyć, by w półfinale Szarapowa mogła przegrać z Chinką, choć to już się przecież zdarzało. Na Li na drodze do swojego jedynego zwycięstwa w Wielkim Szlemie Chinka pokonała Rosjankę ka kortach w Paryżu. Wtedy też mówiono, że Szarapowa jest faworytką, wcześniej wygrała w Rzymie, grała dobrze w Paryżu. Więc o sile Chinki nie można zapominać. Ja bym jednak stawiał na finał Szarapowa - Williams.