Nasi tenisiści - poza Agnieszką Radwańską - w ostatnich tygodniach głównie przegrywają. "Potrzebują treningów i więcej pewności siebie" - uważa Adam Romer z magazynu "Tenisklub". Dodaje, że jeśli biało-czerwoni tenisiści szybko nie odnajdą formy, mogą zacząć spadać w światowych rankingach.

Patryk Serwański: W ostatnich tygodniach tylko Agnieszka Radwańska gwarantuje nam dobre tenisowe wyniki. Cała reszta zawodników przegrywa kolejne mecze i po prostu zawodzi. Co takiego się dzieje?

Adam Romer: "Nie codziennie jest niedziela" - tak to trzeba określić. W zeszłym roku tenisiści rozpieszczali nas zwycięstwami i sukcesami. I nie chodzi jedynie o Agnieszką Radwańską i Jerzego Janowicza. To była o wiele większa grupa. W tym roku już tak dobrze nie jest. Michał Przysiężny wygrał tylko jeden mecz. Łukasz Kubot też zawodzi w singlu. Tenis to sport, w którym decydującą rolę odgrywa głowa. Możliwe, że o tych porażkach decydują aspekty, z których nie zdajemy sobie sprawy. Równie dobrze może być tak, że jedno zwycięstwo to wszystko odwróci. Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie, bo za chwilę nasi panowie będą musieli bronić ważnych punktów w Paryżu czy Londynie. Do tego niezbędna jest forma, ale i pewność siebie. A tej pewności nie ma. I nie ma skąd jej wziąć.

Do French Open został miesiąc. To wystarczający czas, by tej pewności nabrać?

To bardzo dużo czasu. U naszej szóstki, która jest w pierwszych setkach rankingów WTA i ATP, to dwa duże starty w Madrycie i Rzymie - tam trzeba szukać tej pewności. Jest też sporo czasu na treningi i to chyba nawet ważniejsze. Muszą mieć też pewność uderzeń, a tego brakuje - moim zdaniem - Janowiczowi. Przegrywa właśnie przez niedotrenowanie.

Zawodzi trochę też Rafael Nadal. Monte Carlo, Barcelona - to były jego turnieje, a teraz w obu przegrał już w ćwierćfinałach.

To dobrze dla kibiców, bo French Open będzie jeszcze ciekawszy. Co by się nie działo, Hiszpan będzie faworytem imprezy w Paryżu, ale jego rywale łapią właśnie pewność siebie, o której mówiłem. To tylko może dodać uroku całemu turniejowi.

Patrząc z szerszej perspektywy - czy w Paryżu mogą zaskoczyć Kei Niszikori i Grigor Dimitrow?

Z pewnością. Obaj już od pewnego czasu są wymieniani w gronie najbardziej utalentowanych młodych zawodników. Kilka lat temu gazeta "L’Equipe" wymieniła ich dwóch jako przyszłe gwiazdy tenisa. Obaj będą groźni, ale wydaje mi się, że do półfinału jeszcze nie dotrą. Po Monte Carlo postawiłbym na Szwajcara Stanislasa Wawrinkę. On może być czarnym koniem, choć oczywiście nazywanie tak trzeciej rakiety świata jest pewnym nadużyciem. Choć przypominam, że on w Paryżu jeszcze nie był w półfinale.

Skoro mówimy o faworytach, to chyba dobrze, że do formy wraca Maria Szarapowa, która właśnie wygrała turniej w Stuttgarcie.

To dobry znak. Konia z rzędem temu, kto wytypuje zwyciężczynię turnieju w Paryżu. Ja nie będę próbował, choć myślę, że mniejsze szanse ma Serena Williams. Wydaje się ostatnio rozkojarzona. Chyba trochę brakuje jej motywacji i idzie jej to wszystko ciężej niż w poprzednim sezonie. Mamy Szarapową, mamy Sarę Errani, mamy Na Li, która zna już smak wygranej w Paryżu. Do tego dochodzą Serbki Ana Ivanović i Jelena Janković. No i oczywiście pozostaje Agnieszka Radwańska, która rzeczywiście dawno nie miała tak dobrych wyników na kortach ziemnych.

Przed Paryżem obserwujmy więc turnieje w Rzymie i Madrycie. Tam poznamy kilka odpowiedzi przed French Open.

Wystarczy popatrzeć na poprzednie lata. Kto wygrywał w Madrycie, kto w Rzymie. Przeważnie ci zawodnicy potem daleko dochodzili na French Open.