"Ból był za duży, żebym kontynuowała grę, choć to właściwie nawet nie byłaby gra. Nie miało to już żadnego sensu, wolałam nie ryzykować poważniejszego urazu" - powiedziała Magda Linette, która w meczu z japońską tenisistką Kurumi Narą w pierwszej rundzie wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu skreczowała z powodu kontuzji uda przy stanie 6:3, 3:6, 3:4.

Przy stanie 2:0 w trzecim secie poczułam ból. Nie wiem jeszcze do końca, co jest z nogą. Dopiero później mam dokładniejsze USG, wtedy będzie więcej wiadomo. Z tego co powiedział mi fizjoterapeuta, jest to naciągnięcie. Nie jest bardzo poważne, aczkolwiek przez to że minimalnie naciągnęłam tę nogę, to chciałam unikać obciążania jej i przez to zaczęły mnie łapać skurcze, z którymi nie mogłam sobie poradzić. Poprosiłam o lód, o pomoc fizjoterapeuty, ale niestety nie mogłam nic z tym zrobić. To właśnie takie denerwujące, że starałam się cokolwiek wyczarować, żeby to przeszło, ale nie można było temu zapobiec. Chyba było widać, że byłam zdruzgotana, ale nie byłam w stanie już nic więcej zrobić. Ból był za duży, żebym kontynuowała grę, choć to właściwie nawet nie byłaby gra. Nie miało to już żadnego sensu, wolałam nie ryzykować poważniejszego urazu - mówiła Linette. Po USG sprawdzimy, czy to naciągnięcie jest na tyle poważne, że musiałabym zrezygnować z gry podwójnej. Po cichu mam nadzieję, że uda nam się zagrać - dodała. 

Polska tenisistka podkreśliła, że "generalnie jest dość zadowolona ze swojej gry w Londynie". W pierwszym secie obudziłam się przy stanie 1:3, w trzecim też początek był dobry. Czułam wtedy, że zacznę wracać na właściwe tory po drugim secie. W tej drugiej partii trochę dałam jej wrócić. Nie byłam solidna - powiedziała. 

Dotychczas mówiłam, że Australian Open jest moim ulubionym Wielkim Szlemem. Po tym, jak już tu przyjechałam i grałam w turnieju głównym, zmieniam opinię. W Wimbledonie jest coś niesamowitego i od dziś jest to mój ulubiony turniej. Mimo że dziś sprawy potoczyły się nie po mojej myśli. Trawa, ludzie - nie wiem, co to jest takiego. Można określić, że to magia. Po przejściu z pola do krykieta, gdzie rozgrywane są eliminacje, jest teraz dużo większa motywacja, by zostać w głównej drabince tej imprezy - dodała Linette. 

(mal)