"Iga na nic mi nie pozwoliła" - przyznała Amerykanka Cori Gauff po porażce z Igą Świątek w finale wielkoszlemowego turnieju French Open. Polska tenisistka zwycięstwo 6:1, 6:3 odniosła w zaledwie 68 minut.

Świątek była zdecydowaną faworytką finału i z presją doskonale sobie poradziła. Gauff natomiast, podkreślała przed meczem, że nie ma w nim nic do stracenia i po prostu postara się nim cieszyć. Zaczęła go jednak słabo i już w pierwszym gemie została przełamana.

Gdy zaczynał się mecz, to nie byłam zestresowana. Nerwy się pojawiły po kilku przegranych gemach. Prawda jest taka, że Iga była po prostu za dobra dziś. Oczywiście w pewnych momentach pewnie mogłam zagram lepiej, ale ona na nic mi nie pozwoliła. Nawet gdy posyłałam dobre piłki, to nie wystarczało - oceniła 18-latka z Florydy.

To był 35. z rzędu zwycięski pojedynek Świątek. W obecnym sezonie wygrała już sześć turniejów. Wcześniej była najlepsza w Dausze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie oraz Rzymie.

Nie dziwi mnie jej seria. Cieszę się, że po prostu dałam dziś z siebie wszystko, ale ona była na zupełnie innym poziomie. Potrafi wykorzystać niemal każdą okazję i świetnie sobie radzi w kluczowych momentach - dodała.

Drugi set zaczął się nieco niespodziewanie - Gauff udało się przełamać Polkę. Następnie Amerykanka wykorzystała swój serwis i wygrywała 2:0. Na wiele więcej Świątek już jej nie pozwoliła. Jej łupem padło pięć kolejnych gemów i stało się jasne, że mecz zmierza ku końcowi.

Do drugiego seta przystąpiłam spokojna, z nowym nastawieniem. Iga popełniła kilka błędów. Starałam się wypełniać założenia trenera, który przeanalizował jej grę. Na korcie nie da się jednak zrobić wszystkiego, co się zaplanuje - podkreśliła.

Generalnie jednak Gauff pozytywnie ocenia swój występ w Paryżu i ma nadzieję, że kiedyś zrewanżuje się Świątek. W sobotę przegrała z Polką po raz trzeci w karierze.

Jestem z siebie bardzo dumna. Oczywiście w tym momencie jest we mnie mnóstwo emocji, również smutek. Do turnieju przystępowałam bez oczekiwań i cieszę się z tego, co tu osiągnęłam. Zyskałam dużo pewności siebie. Mam nadzieję, że zagram z nią jeszcze w jakimś finale i wtedy wynik będzie inny - powiedziała.

Gauff w wielkoszlemowym finale wystąpiła pierwszy raz w karierze. Świątek natomiast powtórzyła sukces z 2020 roku, kiedy również była najlepsza w stolicy Francji.

Amerykanka ma jeszcze szansę na odrobinę pocieszenia. W niedzielę w finale gry podwójnej wystąpi w parze z rodaczką Jessicą Pegulą, którą w singlu w ćwierćfinale wyeliminowała... Świątek.

Miałam tutaj wiele przyjemnych momentów, ale mam nadzieję, że jutro będzie ten najradośniejszy - przyznała.

Ich rywalkami będą Francuzki - Caroline Garcia i Kristina Mladenovic.