Liderki Ogólnopolskiego Strajki Kobiet przedstawiły na konferencji prasowej plany piątkowego marszu "Na Warszawę". Ma on wyruszyć z trzech miejsc w stolicy.

Liderki Ogólnopolskiego Strajki Kobiet przedstawiły na konferencji prasowej plany piątkowego marszu "Na Warszawę". Ma on wyruszyć z trzech miejsc w stolicy.
Liderki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marta Lempart (L) i Agnieszka Czerederecka (P) /Mateusz Marek /PAP


Będziemy startować z trzech miejsc w Warszawie - poinformowała Agnieszka Czerederecka z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. To są aleje Ujazdowskie przed KPRM, bo Morawiecki powiedział, żebyśmy nie zaczepiały kogo innego tylko waliły w polityków - no to idziemy powiedzieć, co myślimy - zapowiedziała. Kolejne lokalizacje to Plac Zamkowy i Plac Zawiszy. Czerederecka stwierdziła, że ten ostatni jest "najbliżej siedziby zła, czyli PiS-u". 
Gdzie pójdziemy, to się okaże. Pewnie będziemy się łączyć w którymś miejscu - dodała wymijająco. 

Liderki Strajku Kobiet apelowały do uczestników piątkowego wydarzenia, aby nie przyjmować mandatów. Klementyna Suchanow dodała ponadto, aby zgłaszać akty agresji, jeśli takie pojawią się na marszu. Możemy spodziewać się prowokacji, ponieważ widać w ostatnich dniach, że takie sytuacje zaczynają się pojawiać - ostrzegła.

Doszły do nas wiadomości, że niejaki pan Święczkowski postanowił skierować pismo do prokuratur, która ma wyłapywać i sądzić organizatorki protestów. Oskarża nas o spowodowanie stanu epidemiologicznego, który przypominam nastał już w marcu i nie jesteśmy za niego odpowiedzialne - zaznaczyła Suchanow. Takie zarzuty zaogniania sytuacji, tego, że na ulice wychodzą ludzie, powinno być postawione "szefowi szefów", "słońcu narodu", czyli panu Kaczyńskiemu i wszystkim jego współpracownikom, bo to ich decyzje spowodowały, że ci ludzie na ulicach się pojawili - oceniła.

Według niej, jest to kolejna sytuacja, "kiedy ludzie rządzący zbliżają się do zaognienia sytuacji". Niech się zmiarkują, niech spojrzą na to, ile naprawdę ludzi wychodzi na ulicę, jak żarliwy jest ten protest, który już w tym momencie, powinien przestawać nazywać się protestem, tylko nazywać się rewolucją i niech się zastanowią, co tak naprawdę robią i do czego zmierzają - podkreśliła.

Mówiąc o planie na kolejne dni, przekazano, że w poniedziałek planowane są kolejne blokady miast, a w środę "łańcuch solidarności" - manifestacje w mniejszych miastach w celu wsparcia organizatorów protestów.