Lider "Solidarności" Piotr Duda wyraził oburzenie w związku ze środowym protestem w ramach Strajku Kobiet w Gdyni. Idący na czele protestu nieśli na drzwiach przesłoniętą biało-czerwoną flagą kukłę kobiety. Nawiązali tym samym do tragicznych wydarzeń Grudnia 1970 i historii Zbigniewa Godlewskiego, upamiętnionego m.in. w "Balladzie o Janku Wiśniewskim". "Przykład ten uświadamia, że w Polsce nie jest respektowane prawo i nie ma już żadnych granic" - napisał Piotr Duda.

"Zbliżamy się do obchodów 50. rocznicy grudniowej masakry na Wybrzeżu  1970 roku. Jak zawsze będziemy czcić Ofiary zrywu, który przyczynił się do powstania Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność" i przywrócił społeczeństwu wolną Ojczyznę. W tej sytuacji porażające były wczorajsze wydarzenia w Gdyni, gdzie w ramach proaborcyjnej manifestacji zbezczeszczono pamięć naszych Bohaterów" - napisał lider "Solidarności" Piotr Duda.

Piotr Duda ocenił, że uczestnicy manifestacji swoim zachowaniem sparodiowali nie tylko Zbigniewa Godlewskiego, ale też wszystkie ofiary Grudnia 1970. Jak podkreślił, nie ma dość ostrych słów, by wyrazić związane z tym oburzenie. "Trzeba by użyć wulgaryzmów, jakich używają uczestnicy tych manifestacji, ale do tego poziomu nie wolno się zniżać" - zauważył. Zapewnił, że łączy się w bólu z rodzinami ofiar tamtych tragicznych wydarzeń.

"Przykład ten uświadamia, że w Polsce nie jest respektowane prawo i nie ma już żadnych granic. Policja i służby państwowe zaniechały przez ostatnie lata egzekucji prawa, gdy nasilały się profanacje najświętszych dla katolików symboli religijnych, niszczone były pomniki, gdy atakowani byli ludzie, którzy próbowali się temu przeciwstawiać" - napisał Duda. Jego zdaniem sytuacja będzie jeszcze gorsza. "Poczucie bezkarności powoduje eskalację żądań, a sam wyrok Trybunału Konstytucyjnego okazał się tylko pretekstem. Tak więc bierność, która miała deeskalować, stała się przyczyną eskalacji" - zauważył.

"Obecnie stoimy w obliczu powszechnej anarchizacji, zmuszającej milczącą dotąd większość społeczeństwa do samoorganizacji i samoobrony. To z kolei może doprowadzić do tego, że sytuacja całkowicie wymknie się spod kontroli. Szczególnie w obliczu szalejącej pandemii" - podsumował lider "Solidarności".

Gwiazda o protestujących: Grupa ludzi wyjęta z możliwości dyskusji

Były opozycjonista Andrzej Gwiazda pytany o incydent w czasie protestu w Gdyni w rozmowie z wPolityce.pl powiedział, że strajkujący dopuszczą się oni czegokolwiek, byle nagłośnić swoje działania. Użyją wszelkich metod, które mogą w jakikolwiek sposób nagłośnić ich protest - też używam narzuconego przez nich języka. Chwycą się wszelkich sposobów, nie licząc się z żadnymi nakazami przyzwoitości - ocenił. To jest grupa ludzi wyjęta w zasadzie z możliwości dyskusji - nie tylko z nimi - ale nawet o nich. Co im jeszcze przyjdzie do głowy? - dodał. 

Gwiazda wskazał, że "jeżeli społeczeństwo nie potrafi się obronić i będzie czekało na policję, to znaczy, że to społeczeństwo poległo". W tej chwili się to waży - czy potrafimy się przeciwstawić w taki sposób, jaki sytuacja wymaga - podkreślił były opozycjonista.


Masakra na Wybrzeżu


W grudniu 1970 r. w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. Szczególnie tragicznym okazał się 17 grudnia, nazwany później czarnym czwartkiem. Aby stłumić protesty, władze PRL zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. 

Jedną z ofiar był zastrzelony przez wojsko 18-letni Zbigniew Godlewski, pracownik fizyczny Zarządu Portu Gdynia. Seria z karabinu maszynowego przeszyła jego głowę i klatkę piersiową. Jego ciało robotnicy położyli na drzwiach i ponieśli ulicą Świętojańską do centrum Gdyni.