Sobotnim startem w narciarskim biegu łączonym 2x7,5 km Justyna Kowalczyk rozpocznie udział w igrzyskach w Soczi. Czterokrotna medalistka olimpijska przyznała, że diagnoza bolącej stopy będzie znana dopiero po jej występie na 10 km techniką klasyczną.

31-letnia Kowalczyk przyjechała do Rosji z kontuzjowaną stopą. Kontuzji doznała jeszcze przed występem w Pucharze Świata we włoskiej miejscowości Dobbiaco (Toblach). Na koronnym dystansie 10 km "klasykiem" zajęła tam piąte, najgorsze od lat, miejsce.

Co ze zdrowiem? Noga bez zmian. Zdecydowaliśmy, że diagnozy stopy dokonamy po drugim biegu, czyli 10 km stylem klasycznym. Od badania noga nie przestanie boleć, a wiedza o jej stanie mogłaby mnie psychicznie zdołować, więc po co. A jeśli chodzi o Dobiacco, to gdybym miała jeszcze raz wybierać, to znów bym tam pojechała. Ten start był mi potrzebny - powiedziała Kowalczyk po dzisiejszym treningu na Krasnej Polanie.

Dodała jednocześnie, że środki przeciwbólowe już odstawiła.

Polka ma w dorobku cztery medale igrzysk. Trzy, w tym złoty, zdobyła przed czterema laty w kanadyjskim Vanocuver. Rywalizację w Soczi rozpocznie sobotnim biegiem łączonym. Pięć dni później zaplanowany jest dystans 10 km "klasykiem".

O swoim starcie w Soczi

Trasy są świetne, bardzo urozmaicone, kontrastowe. W duatlonie (bieg łączony) łatwe do stylu klasycznego, zaś ekstremalnie trudne do łyżwowego. To połączenie jest bardzo ciekawe. Pogoda też jest znakomita. W poprzednim roku nie mieliśmy tutaj pół dnia tak dobrej, a teraz już cztery. Chociaż na starty ma się załamać - przyznała Kowalczyk.

Nie wiadomo, czy pobiegnie w sprincie drużynowym. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła. Zapowiedziała jednak, że nie wystartuje w sprincie indywidualnym. A dalej to się okaże - dodała.

Narciarka z Kasiny Wielkiej pytana o inaugurację, odparła: Na igrzyskach miałam do tej pory osiem biegów indywidualnych i nie zawsze to była walka o medale. Ale nikt nie powie, że nie dawałem 100 proc. z siebie i mam nadzieję, że podobnie będzie w sobotę.

Dziś zawodniczka trenera Aleksandra Wierietielnego, który konsekwentnie odmawia rozmów z mediami, trenowała w godzinach południowych czasu lokalnego. Jutro weźmie udział w ślubowaniu i oficjalnym przywitaniu polskiej reprezentacji, zaś nazajutrz czeka ją ceremonia otwarcia.

Ze względu na zaistniałe okoliczności, czyli to, co mi się przytrafiło, nie czuję presji, nie czuję też atmosfery igrzysk. Jestem zajęta bardziej przyziemnymi rzeczami - zaznaczyła.

Powiedziała, że w wiosce olimpijskiej, w której mieszka, nie spotkała się z negatywnymi wypowiedziami nt. organizacji igrzysk czy zakwaterowania.

Zresztą ja też jestem zadowolona z naszego małego apartamentu, w którym zamieszkałam z Sylwią Jaśkowiec i jej serwisemką. Spokój, cisza. Na trening pieszo mam pięć minut, busem - dwie. Bliskość to wielki komfort, ale na porównania do innych igrzysk poczekajmy do startów. Nie wiem, na czym stoję, np. jak będzie z regeneracją - zauważyła Kowalczyk.

Dziś w kompleksie Laura na Krasnej Polanie panują wymarzone warunki do treningów. Wszędzie jest pełno śniegu, trasy przygotowane, świeci słońce, czasem wręcz oślepia.

Pogoda lubi biegaczy i biatlonistów, a w górach jest zawsze piękniej niż w mieście - podsumowała Kowalczyk.