Gazprom znów zakręca kurki. Od wtorku na co najmniej tydzień wstrzymane zostaną dostawy błękitnego paliwa oboma rurociągami Tureckiego Potoku.

Rosyjski koncern powiadomił dziś, że to konieczne z powodu prac konserwacyjnych rurociągów. Turecki Potok dostarcza gaz nie tylko do Turcji, ale też na Bałkany i do Węgier.

W ostatnich dniach Rosja znacząco zmniejszyła dostawy gazu na Zachód. W tym przypadku również jako powód podaje przeciągający się remont. Francja w ogóle nie dostaje rosyjskiego gazu. Dostawy surowca na Słowację i do Włoch zostały ograniczone o połowę. Niemcy otrzymują zaledwie 40 proc. tego, co przewidują zawarte z Gazpromem kontrakty.

Rosja odcina Europę od gazu

W piątek włoski gigant energetyczny Eni poinformował, że Gazprom zredukował o 50 proc. dostawy gazu do Włoch. Z kolei Francja, jak donosi agencja AFP, od środy 15 czerwca w ogóle nie otrzymuje rosyjskiego surowca rurociągami. Komisja Europejska uspokoją, że nie wpłynie to na bezpieczeństwo energetyczne krajów Unii Europejskiej.

W miniony wtorek Gazprom poinformował, że rurociągiem Nord Stream 1 nie może przesyłać więcej niż 100 mln m sześc. gazu dziennie, jako powód podając brak sprawnej sprężarki. Rutynowy serwis części gazociągu ma być niemożliwy przez nałożone na Rosję sankcje. W czwartek informacje o ograniczeniu dostaw potwierdził szef Gazpromu Aleksiej Miller i rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Zmniejszenie dostaw gazu potwierdziły również austriacka i czeska spółka. Natomiast słowacki importer gazu przekazał, że spodziewa się ograniczenia dostaw z Gazpromu o połowę.

Decyzje na Kremlu wpływają na kolejne wzrost cen surowca z Rosji na europejskich rynkach.

W tej sytuacji rezerwy gazu w Unii Europejskiej znów zaczęły się zmniejszać. Według ekspertów, to nowa zagrywka Kremla. Ograniczenia dostaw spowodują kolejny wzrost cen w Europie, a to przełoży się na drożyznę i niezadowolenie społeczne.

Władze w Moskwie liczą, że zacznie narastać presja na dogadanie się z Rosją i zniesienie sankcji.