Ulicami Warszawy w 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego przeszedł Marsz Niepodległości. Wzięło w nim udział kilka tysięcy manifestantów. Przeszli z placu Trzech Krzyży pod pomnik Józefa Piłsudskiego przy Belwederze.

Tam zebrani wysłuchali przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS mówił o cenie, jaką polskie państwo zapłaciło - i wciąż płaci za stan wojenny. Ostatecznie jednak spotkanie przerodziło się w polityczny wiec. Kaczyński ostro skrytykował Radosława Sikorskiego i obecny rząd. Gdyby nie to chore państwo, nasz naród, znany z przedsiębiorczości parłby do przodu jak Chiny. Bylibyśmy na czele Europy, na czele świata - mówił.

Następnie uczestnicy marszu odśpiewali "Boże coś Polskę" i zaczęli się rozchodzić.

"Sikorski precz!"; "Obudź się Polsko!"

Manifestanci spotkali się o godz. 18 na pl. Trzech Krzyży przed pomnikiem Wincentego Witosa. Odśpiewali hymn narodowy. Odczytano apel poległych - wymieniono w nim nazwiska ofiar stanu wojennego. Zebrani mieli ze sobą biało-czerwone flagi i transparenty z napisami: "Sikorski precz!"; "Obudź się Polsko! Mamy dość!"; "Nie wierzymy w sprawiedliwość w polskich sądach"; "Cześć i chwała bohaterom".

Marsz przeszedł Alejami Ujazdowskimi w stronę Belwederu. Po drodze zatrzymał się koło pomnika Romana Dmowskiego na Placu na Rozdrożu. Następnie trasa wiodła koło kancelarii premiera, by zakończyć się przy pomniku Józefa Piłsudskiego.

Marsz, który miał być przestrogą

Organizatorem Marszu było Prawo i Sprawiedliwość. Jak mówił wcześniej Jarosław Kaczyński, jego głównym przesłaniem była "pamięć o stanie wojennym, a także kwestia współczesnych zagrożeń dla niepodległości Polski".

Prezes PiS zapewniał, że manifestacja nie będzie miała "charakteru awantury, działania zmierzającego do zakłócenia porządku publicznego". Jak zaznaczał, organizatorzy liczą, że Marsz będzie znaczący i będzie pewną przestrogą dla "elit rządzących dzisiaj Polską".