Partia rządząca przywróciła realną 40-proc. stawkę PIT od pensji. 15 lat po tym, jak sama ją zniosła - pisze "Rzeczpospolita".

"Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że Polski Ład "nastręcza mnóstwo kłopotów, zwłaszcza z wyliczeniami pensji i zaliczek na podatek dochodowy", a stało się tak z powodu "znacznego skomplikowania sposobu obliczania tego podatku", gdyż z jednej strony wprowadzono m.in. wyższą kwotę wolną w PIT i tzw. ulgę dla klasy średniej, z drugiej zaś zakazano odliczania składki zdrowotnej.

"Rzeczpospolita" z pomocą ekspertów podatkowych przeanalizowała ten nowy algorytm.

"Pokusiliśmy się o sprawdzenie, jakich zabiegów w prawie podatkowym należałoby dokonać według "starego", ubiegłorocznego modelu, by uzyskać taki sam efekt. Okazuje się, że dzisiejszy poziom obciążeń podatkowych można było osiągnąć - bez dodatkowych komplikacji - po prostu nieznacznym podniesieniem kwoty wolnej oraz wprowadzeniem niemal 40-proc. stawki dla pracowników zarabiających powyżej 12,8 tys. brutto" - czytamy.

Jak dodano, "realne obciążenie takich osób wynosi właśnie tyle, choć teoretycznie ich pensje podlegają stawce 32 proc.".

Jak zauważa Jarosław Neneman, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego, doszło do realnej podwyżki podatku m.in. dlatego, że rządowy przekaz o podniesieniu kwoty wolnej do 30 tys. zł był kłamstwem. "Już od pierwszego zarobionego złotego płacimy 9-proc. podatek na NFZ" - przypomina Neneman. "Jego zdaniem krańcowe obciążenie najwyższych pensji może nawet przekroczyć 40 proc." - pisze "Rzeczpospolita".