Amerykanie zaczęli realizować polski wniosek o pomoc prawną dotyczący afery taśmowej. Przeanalizowali już cały materiał i poprosili o dodatkowe informacje - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. We wniosku chodzi o dostęp do tak zwanej "chmury" z danymi - wirtualnego dysku, na którym są nagrania podsłuchanych rozmów.

Jak dowiedział się nasz reporter, polscy śledczy muszą przekazać Amerykanom więcej informacji na temat samego śledztwa. Chodzi o okoliczności, w jakich nagrywane były rozmowy VIP-ów, a także wydarzenia związane z ich upublicznieniem. Amerykanie chcą ocenić, czy podobny proceder w ich kraju spowodowałby wydanie treści zgromadzonych przez osobę prywatną. Muszą zdecydować, czy w tej sytuacji pierwszeństwo mają prawa jednostki czy śledztwo w Polsce.

Nasz reporter ustalił, że polscy śledczy mają uzupełnić wniosek skierowany do USA już w przyszłym tygodniu. Może się jednak okazać, że będą kłopoty z jego realizacją. Do amerykańskich śledczych docierają bowiem sygnały, że większość postępowań dotyczących treści rozmów jest umarzana. Podsłuchani politycy twierdzą, że podczas ich rozmów nie padły żadne istotne stwierdzenia. Co więcej, podejrzanym o zakładanie podsłuchów grozić mogą maksymalnie dwa lata więzienia. 

W głównym śledztwie dotyczącym podsłuchów, które funkcjonowały w warszawskich restauracjach, podejrzanymi są cztery osoby: biznesmen Marek Falenta, który według śledczych miał zlecić wykonanie nagrań, jego współpracownik Krzysztof R. oraz wykonujący nagrania dwaj pracownicy restauracji - Łukasz N. i Konrad L. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.

(mn)