"Gazeta Wyborcza" wraca do sprawy nielegalnego nagrywania najważniejszych osób w państwie. "Kelnerzy nie mieli pojęcia, że podsłuchy będą ujawnione, i byli w szoku, gdy dowiedzieli się o tym z internetu. Nośniki utopili w Wiśle, ABW je odzyskała" - pisze w weekendowym wydaniu.

"Wyborcza" pisze, że kiedy "Wprost" zapowiedział publikację stenogramów z podsłuchów, kelnerzy wpadli w popłoch. "Zniszczyli pendrive’y i dyski zewnętrzne, na których mieli kopie rozmów. Według informatorów "Wyborczej" potłukli nośniki, a potem wrzucili je do Wisły. Gdy zostali zatrzymani i pokazali to miejsce, nurkowie pracujący dla policji i ABW je znaleźli. Na razie jednak nie odzyskano danych" - relacjonuje dziennik. "Śledztwo, wbrew zapowiedziom rządu, na pewno nie zostanie zamknięte do końca wakacji" - zauważa.

Na łamach "Wyborczej" fakt bycia jednym z nagranych VIP-ów potwierdza Aleksander Kwaśniewski. "Skontaktowała się ze mną prokuratura i poinformowała, że zostałem nagrany. Pytała, czy jestem zainteresowany statusem pokrzywdzonego. Powiedziałem, że jestem, ale kroków nie podjąłem, jeśli to zrobię, to będę działał przez pełnomocnika" - wyjaśnia były prezydent.

W weekendowej "Wyborczej" także:

- Z dużej chmury mały Putin

- Skąd tylu ludzi wrogich Kościołowi?

- Dajcie spokój z tą Ebolą!