Wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych UE Josep Borrell rozmawiał w weekend z ministrem spraw zagranicznych Iranu Mohammadem Dżawadem Zarifem. Jak poinformowała unijna dyplomacja, rozmowy dotyczyły ostatnich wydarzeń w Iranie, Borrell zaprosił również Zarifa do Brukseli.

Wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych UE Josep Borrell rozmawiał w weekend z ministrem spraw zagranicznych Iranu Mohammadem Dżawadem Zarifem. Jak poinformowała unijna dyplomacja, rozmowy dotyczyły ostatnich wydarzeń w Iranie, Borrell zaprosił również Zarifa do Brukseli.
Szef unijnej dyplomacji zaprosił szefa MSZ Iraku do Brukseli /STEPHANIE LECOCQ /PAP/EPA

"Josep Borrell wyraził głębokie zaniepokojenie ostatnią eskalacją gwałtownej przemocy, w tym zabójstwem (irańskiego) generała Kasema Sulejmaniego. Wezwał Iran do zachowania powściągliwości i uważnego rozważenia jakichkolwiek reakcji, aby uniknąć dalszej eskalacji, która zaszkodzi całemu regionowi i jego mieszkańcom" - podkreślono w oświadczeniu.

Szef unijnej dyplomacji zaoferował swe pełne zaangażowanie na rzecz deeskalacji sytuacji. Podkreślił, że polityczne rozwiązanie obejmujące cały region jest jedyną drogą naprzód i że UE jest gotowa je poprzeć.

Borrell i Zarif rozmawiali także o znaczeniu utrzymania porozumienia nuklearnego z 2015 r., które "nadal jest kamieniem węgielnym światowej architektury nierozprzestrzeniania broni jądrowej i ma zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa regionu i świata".

Wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych Unii potwierdził swoją determinację, by nadal pełnić rolę koordynatora i zachować jedność pozostałych stron umowy w celu poparcia porozumienia i jego pełnej realizacji przez wszystkie strony - zaznaczono w komunikacie.

Rozmowa z Mohammadem Dżawadem Zarifem odbyła się w kontekście kontaktów telefonicznych, które wysoki przedstawiciel UE prowadził od piątku z ministrami spraw zagranicznych wielu krajów UE i regionu. W ramach tych rozmów omawiał ostatnie wydarzenia i kroki mające na celu zmniejszenie napięć.

Sekretarz stanu USA Mike Pompeo uznał reakcję państw europejskich na zabicie przez siły amerykańskie irańskiego generała Kasema Sulejmaniego za - jak to określił - "niewystarczająco pomocną".

Śmierć Kasema Sulejmaniego

Irański generał Kasem Sulejmani, dowódca elitarnej jednostki Al-Kuds, oraz jeden z dowódców proirańskiej milicji w Iraku Abu Mahdi al-Muhandis zginęli w nocy z czwartku na piątek na międzynarodowym lotnisku w Bagdadzie w nalocie sił USA.

Służby USA śledziły Sulejmaniego, informując o szczegółach prezydenta USA Donalda Trumpa i wskazując, że najlepsza szansa na jego zabicie będzie w okolicy lotniska w Bagdadzie. Ostateczną decyzję o zabiciu irańskiego generała podjął Donald Trump.

Reuters donosi z kolei, że w październiku dowódca elitarnych sił Al-Kuds spotkał się w Bagdadzie, w pobliżu amerykańskiej ambasady, z przywódcami szyickich milicji w Iraku. W trakcie rozmowy wezwał do wzmożenia ataków na Amerykanów i zachęcał do użycia nowej broni dostarczonej przez Iran. Miał też zapowiedzieć utworzenie nowej grupy paramilitarnej.

Przez lata Sulejmani, nazywany "dowódcą cieniem", swobodnie podróżował po Bliskim Wschodzie. 

Dziennik "New York Times" zauważa, że generał Sulejmani był wpływową osobą nie tylko w Iranie, ale też poza granicami państwa. "Nie tylko stał na czele irańskiego wywiadu oraz tajnych operacji wojskowych, ale był uznawany za jednego z najbardziej zręcznych i niezależnych wojskowych" - pisze portal tej nowojorskiej gazety.

Zaznacza też, że spekulowano, iż Sulejmani mógłby zostać nowym najwyższym przywódcą duchowo-religijnym w Iranie.