"Groźnych przygód było sporo, wszystko przez odległą pozycję startową" - mówił po czwartym etapie Dakaru 2012 Rafał Marton, pilot Adama Małysza z RMF Caroline Team. Opowiadał, że mało brakowało, by z Małyszem potrącili innego kierowcę: "Wyszedł z samochodu, wyskoczył nam pod koła".

Zobacz również:

Startowaliśmy z dalekiej pozycji i było przed nami kilkanaście samochodów, które jadą wolniej od nas. Wyprzedziliśmy wczoraj 15-20 aut. Każde takie omijanie w kurzu jest niebezpieczne, zawodnicy różnie się zachowują, niektórzy nawet zajeżdżają drogę - opowiadał Marton.

Najgroźniejsza sytuacja nie była jednak spowodowana wyprzedzaniem. W naszą załogę uderzył inny samochód: Jakiś niepoważny facet, który stał w fesz-feszu (miałki pył), blokował drogę. Każdy, kto startuje w rajdach, wie, że jak się jedzie na takiej nawierzchni, to nie ma żadnej możliwości sterowania, prowadzi cię koleina. Jeśli zdejmiesz nogę z gazu, to stoisz. On wyszedł z samochodu, wyskoczył nam pod koła, mało brakowało, byśmy go przejechali. Po kilkudziesięciu kilometrach rąbnął nas w błotnik, nie wiem, o co chodzi. Mam jego numer, będę chciał to wyjaśnić - mówił Marton.

Kilkadziesiąt kilometrów później załoga RMF Caroline Team miała podobną przygodę, tym razem z motocyklistą w roli głównej: Wyjechał też z fesz-feszu, z krzaków. Ja go widziałem, ale on nie reagował, odbił się od naszego auta, poleciał w krzaki. Szkoda gadać. Na szczęście samochód spisuje się dobrze.

Polska załoga ukończyła etap na wysokim 38. miejscu, a w klasyfikacji generalnej jest już 40.

Zobacz wyniki 4. etapu rajdu i aktualną klasyfikację generalną