Kolekcjonerskie monety, które zaginęły po katastrofie 10 kwietnia, trafiły do centrali Narodowego Banku Polskiego. Tam można zobaczyć pieniądze upamiętniające 70. rocznicę zbrodni katyńskiej, które prezes NBP Sławomir Skrzypek chciał zawieźć na miejsce tego mordu.


Po katastrofie prezydenckiego Tupolewa monety przewożone na pokładzie bardzo trudno było odzyskać. Prezes Sławomir Skrzypek część z nich rozdał już na pokładzie maszyny. Niektóre wbiły się w ziemię nawet na kilka metrów.  

Badający miejsce tragedii prokuratorzy odnaleźli cenne monety. Później przywieźli je w ciężkim worku do Warszawy i rozsypali na biurku jednego z dyrektorów Narodowego Banku Polskiego. Wróciły w stanie tragicznym, bo odkształcone i pełne zapachu paliwa lotniczego - mówi Marcin Kaszuba, dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji w NBP.

Pieniądze zostały oczyszczone i złożone w podświetlanej gablocie w kształcie lotniczej szachownicy. Będą jednym z głównych eksponatów Muzeum Pieniądza imienia prezesa NBP Sławomira Skrzypka, które ma zostać otwarte najwcześniej w przyszłym roku. Część już trafiła do innych ważnych miejsc w całym kraju - na Jasną Górę, na Wawel, do Świątyni Opatrzności Bożej i Muzeum Katyńskiego w Warszawie.

Skąd wzięły się te monety?

Aby upamiętnić 70. rocznicę zbrodni katyńskiej Narodowy Bank Polski wyemitował 8 kwietnia 2010 roku monety okolicznościowe: srebrną o nominale 10 złotych (8000 sztuk) oraz złotą monetę o nominale 2 złote (1 milion sztuk).

Prezes NBP Sławomir Skrzypek miał 10 kwietnia 2010 r. wręczyć w Katyniu 80 kompletów tych monet uczestnikom uroczystości, m.in. Lechowi Kaczyńskiemu, a także Rodzinom Katyńskim. Katastrofa prezydenckiego samolotu zniweczyła te plany. We wraku samolotu znaleziono 70 monet srebrnych i 69 monet dwuzłotowych.