"Tu nie ma żadnego kryzysu migracyjnego. To jest kryzys humanitarny, z którym nie potrafimy sobie poradzić" - ocenia sytuację na granicy w rozmowie z reporterem RMF FM zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. Dr Hanna Machińska wraz z innymi pracownikami Biura RPO oraz Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur kilkukrotnie wizytowała tereny przygraniczne.

Z jej relacji wynika, że sytuacja i warunki, w jakich znajdują się migranci, pogarszają się z tygodnia na tydzień. Wpływ mają na to oczywiście przede wszystkim warunki atmosferyczne. Już późną jesienią temperatura odczuwalna na pograniczu schodziła poniżej zera.

Sytuacja jest coraz gorsza. Coraz więcej osób znajduje się na terenie Polski w warunkach bardzo trudnych. Placówki nie są przygotowane do przyjmowania takiej liczby osób. Zmieniają się warunki atmosferyczne. Wszystko to czyni sytuację bardzo trudną - podkreśla dr Hanna Machińska. 95 proc. migrantów, z którymi miała do czynienia, deklarowało chęć pozostania w Polsce.


Według pracowników Biura RPO na pograniczu dochodzi do agresywnych zachowań funkcjonariuszy wobec aktywistów, którzy pomagają migrantom.

Czasami mam wrażenie, że całe ostrze i obserwacja jest skierowana przeciwko aktywistom. To im się patrzy na ręce. Widzieliśmy, jak tropiono aktywistom, którzy udzielili pomocy Etiopczykom i migrantom z Afganistanu - relacjonuje dr Machińska. To aktywiści często jako pierwsi docierają do migrantów. W lasach trwa wyścig między pogranicznikami a przedstawicielami organizacji pozarządowych. Kolejność dotarcia ma znaczenie. Jeśli pierwsza migrantów odnajduje Straż Graniczna, rozpoczyna procedurę pushbacku. Jeśli aktywiści - wszczynany jest tryb pomocy międzynarodowej.


Niejednokrotnie - jak wspomina zastępczyni RPO - jest już za późno. Tak było w przypadku matki pięciorga dzieci, którą odnaleziono w podlaskim lesie. Kobieta wraz z dziećmi była kilkukrotnie przerzucana przez granicę. W wyniku zmęczenia poroniła w puszczy w 24 tygodniu ciąży.

Była w absolutnym dramacie, straszliwie schorowana. Leży w krytycznym stanie w szpitalu, nieprzytomna - relacjonuje Machińska. Dzieci wraz z ojcem zostały umieszczone w ośrodku dla uchodźców.

Podobne historie docierają też ze strony białoruskiej. Tam migranci nie tylko są siłowo spychani na granicę, inspirowani do ataków na polskich wojskowych oraz torturowani. Często nie przeżywają wędrówki przez bagna.

Duża grupa przedzierała się przez głębokie bagna. Ojciec musiał nieść dwoje dzieci na plecach, żeby się nie potopiły. W tej grupie była matka z niemowlęciem. Potrzebna była zimna woda do rozpuszczenia mleka. Kobieta wzięła wodę z bagna i w tej wodzie z bagna mleko roztopiła - opowiada Machińska. Matka z dzieckiem została pozostawiona w lesie.

Służb oficjalnie informują o kilkunastu ofiarach, które odnaleziono na pograniczu, po polskiej stronie. W rzeczywistości liczba jest znacznie większa: Nie wyobrażam sobie, że to są tylko te osoby. Od osób, które przechodziły, słyszeliśmy, że po drodze leżały ciała, ludzie, którzy zamarzli lub się utopili. Dowiemy się o nich po czasie albo już nigdy się nie dowiemy.


Opracowanie: