12 funkcjonariuszy polskich zostało rannych przy przejściu granicznym w Kuźncy - poinformował w rozmowie z Polsat News Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk. We wtorek w stronę polskich mundurowych rzucane były m.in. kamienie.

Sytuacja na przejściu granicznym Bruzgi-Kuźnica, gdzie od poniedziałku po stronie białoruskiej koczują migranci, zaostrzyła się we wtorek rano, gdy - jak informowała policja - w stronę polskich służb rzucane były m.in. kamienie. Policja użyła armatek wodnych m.in. wobec agresywnych osób na platformie przejścia po stronie białoruskiej. Działania polskich służb, głównie policji, wobec grup agresywnych osób na przejściu granicznym, trwały ponad dwie godziny.

Przed południem policja informowała, że "w wyniku ataku osób inspirowanych przez stronę białoruską jeden z policjantów został dość poważnie ranny (...) prawdopodobnie doszło do pęknięcia kości czaszki po uderzeniu przedmiotem".

Najciężej ranny policjant obecnie "jest po diagnostyce w szpitalu, na własną prośbę ten szpital w tej chwili opuścił zresztą deklarując, że chce jak najszybciej wracać do swoich kolegów i do działań". "Na szczęście te obrażenia nie zagrażają w żaden sposób jego życiu, a też w jakimś poważnym stopniu zdrowiu" - powiedział Szymczyk.

Jak podsumował, łącznie przy przejściu granicznym w Kuźnicy rannych zostało 12 osób z polskich służb. Jako rannych zdiagnozowano dziewięcioro funkcjonariuszy policji. Są dwie policjantki ranne. Jedna z nich ma uraz głowy, w tej chwili jest w procesie diagnostycznym w szpitalu. Pozostali mają obrażenia kończyn, stłuczenia nóg i rąk - przekazał szef Policji. Dodał, że rannych zostało też dwóch funkcjonariuszy Straży Granicznej i jeden żołnierz.

Patrząc na osoby, które rzucały tymi kamieniami, sposób w jaki się zachowywały, to są osoby w mojej ocenie dosyć dobrze wyszkolone i doświadczone w różnego rodzaju walkach. W mojej ocenie wśród osób najbardziej agresywnych byli funkcjonariusze służb białoruskich - ocenił komendant główny Policji.

Jak powiedział Szymczyk, "osoby te były zamaskowane, w kominiarkach, uniemożliwiając jakąkolwiek identyfikację, więc wiele wskazuje na to, że to właśnie funkcjonariusze służb białoruskich byli inicjatorami i głównymi prowodyrami tych zajść, aczkolwiek w tych zajściach wzięło udział bardzo dużo przede wszystkim młodych mężczyzn z niespotykanym ładunkiem agresji".

W rozmowie z TVP wiceminister spraw wewnętrznych i administracji wyraził opinię, że wtorek był "zdecydowanie najtrudniejszym dla naszych służb, które bronią granicy". Dziś główne uderzenie ze strony migrantów przyjęli polscy policjanci. Dzięki ich profesjonalizmowi udało się odperzeć ten atak - podkreślił.