Premier Boris Johnson z powodu pandemii koronawirusa zalecił Brytyjczykom zrezygnowanie z niepotrzebnych podroży, pracowanie z domu i unikanie kontaktów towarzyskich. To radykalna zmiana w dotychczasowej strategii rządu, ale Johnson nie podjął tej decyzji samodzielnie – jak każdy przywódca polega na opiniach ekspertów.

Najnowsze prognozy uczonych z Imperial College w Londynie nie pozostawiły brytyjskiemu premierowi wyboru. Jeśli nie zmieniłby strategii, do końca lata w Wielkiej Brytanii mogłoby umrzeć ponad ćwierć miliona osób. Liczba zakażonych koronawirusem przewyższyłaby ośmiokrotnie dostęp do respiratorów. Natychmiast do kosza poszły wcześniejsze teorie o uzyskaniu zbiorowej odporności poprzez zakażenie 60 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii. Do zmiany strategii rządu przyczyniły się tez doniesienia z dalekiej Azji - o wyleczonych pacjentach, którzy ponownie zakazili się koronawirusem. 

Trudno określić, jakie znaczenie na ostateczną sytuację na Wyspach będzie miało kilka dni zwłoki w skorygowaniu zaleceń rządu. No i nie zapominajmy, to wciąż są zalecenia, a nie przymus. 

Szczęście w nieszczęściu

Możemy być wdzięczni za jeden istotny zbieg okoliczności. Gdyby koronawirus dotarł do Europy wczesną jesienią ubiegłego roku, byłoby teraz znacznie gorzej. Taki kalendarzowy poślizg daje większe szanse na stawienie czoła pandemii. Zwykle sezonowe grypy, które pojawiają się co roku i także zbierają śmiertelne żniwo, powinny zniknąć w ciągu najbliższych tygodni. 

Ostateczne starcie z nowym wirusem - jeśli w ogóle można użyć takiego sformułowania - przypadnie prawdopodobnie na wiosnę i w lecie. Problem w tym, że trudno przewidzieć, ile rund będzie miała ta walka. Mamy do czynienia z nieznanym wrogiem. Dopiero uczymy się defensywy. Szukamy szczepionek. To nie jest pierwsze takie starcie w historii homo sapiens i pewnie nie ostanie. Człowiek tak łatwo się nie poddaje.

Co dalej?

Brytyjskie MZW zaapelowało do Wyspiarzy, by unikali zagranicznych podróży. To także nie jest zakaz. W Londynie kawiarnie były dziś otwarte. I tak zapewne będzie, dopóki korzystać z nich będą ludzie - na tym polega dobrowolny aspekt odgórnych zaleceń. Wprawdzie kina, teatry i opery zostały zamknięte, ale walka z rozprzestrzenieniem się koronawirusa nie jest szczelna.

Warto przypomnieć, że szkoły na Wyspach nadal pozostają otwarte. Rząd krytykowany jest też za to, że nie wydał zdecydowanego dekretu, który nie pozostawiłby ludziom wyboru. Skarżą się w ten sposób paradoksalnie sami właściciele lokali gastronomicznych, na których spadł obowiązek podjęcia trudnej decyzji. Jeśli zrobią to sami, może to utrudnić ewentualne starania o odszkodowanie.

Opracowanie: