820 osób zmarło w ciągu doby z powodu koronawirusa w Stanach Zjednoczonych. Bilans ofiar w tym kraju przekroczył 89,5 tys. - wynika z najnowszych danych Uniwersytetu Johna Hopkinsa w Baltimore. Dobowy bilans zgonów jest najniższy od 10 maja.

W ciągu minionych 24 godzin liczba wykrytych w Stanach Zjednoczonych zakażeń zwiększyła się o ok. 21 tys. Na blisko 11,5 mln wykonanych do tej pory w USA testów na koronawirusa ok. 1 mln 486 tys. dało wynik pozytywny.

Mimo że testów w USA przeprowadza się coraz więcej, to liczba diagnozowanych przypadków nie wykazuje większych dobowych wahań.

Najnowsze dobowe dane obejmują 24 godziny od godz. 2:30 czasu polskiego w nocy z soboty na niedzielę.

Na koronawirusie traci wiele amerykańska gospodarka. Od początku epidemii po zasiłek dla bezrobotnych zgłosiło się ponad 36 mln Amerykanów. Poziom gospodarczej zapaści porównywany jest z czasami Wielkiego Kryzysu z lat 1929-1933.

W wywiadzie dla telewizji CBS szef Fed Jerome Powell zaznaczył, że takie porównania nie są uzasadnione, bo gospodarka amerykańska przed epidemią radziła sobie nieźle, czego nie można powiedzieć o latach 30. Przyznał jednak, że wychodzenie na prostą może być procesem długotrwałym. Według szacunków bezrobocie przekroczy 25 procent. Uznał też, że prawdopodobnie konieczne będzie od trzech do sześciu kolejnych miesięcy rządowej pomocy finansowej dla firm oraz rodzin.

Jednocześnie Powell wyraził optymizm, twierdząc, że "jeśli będziemy rozważni w tym, jak się otwieramy", to "odbicie gospodarcze może przyjść stosunkowo szybko". Zakładając, że nie będzie drugiej fali koronawirusa, to myślę, że w drugiej połowie roku gospodarka będzie się odbijać bardziej równomiernie - stwierdził.

Zastrzegł zarazem, że gospodarka wróci na tory sprzed epidemii dopiero wtedy, gdy ludzie "będą całkowicie pewni, a na to może trzeba czekać do (wyprodukowania) szczepionki".