Sam Dmitrij Miedwiediew Rosji nie zmieni. Prezydent chciał zrobić dobrze, myślał, że przekazuje nowe materiały, nie wiedział, że te akta są już znane polskim historykom. To jednak ważny gest - podkreśla szef stowarzyszenia Memoriał Arsienij Rogiński. Wczoraj Dmitrij Miedwiediew wręczył Bronisławowi Komorowskiemu jedną z 67 teczek akt ze śledztwa w sprawie Katynia.

Zdaniem szefa Memoriału, ważniejsze są niektóre słowa, jakie prezydent wypowiedział w piątkowym wywiadzie dla dziennika "Izwiestija" (…) Wyraźnie widać, że zmienia się kierunek wiatru, że czynione są różne drobne kroki - oświadczył.

Widać, że wewnątrz tych ludzi, ludzi najwyższej władzy, dokonuje się jakiś ruch naprzód. Obawiam się jednak, że na niższych szczeblach takiego ruchu nie ma. Sądzę, że temat Katynia napotka jeszcze bardzo silny opór - powiedział Rogiński.

Także zdaniem Andrieja Lipskiego wiceszefa "Nowej Gaziety", rosyjska administracja będzie sabotować działania Dmitrija Miedwiediewa dotyczące ujawniania prawdy o stalinizmie. Co mnie niepokoi, to fakt, że słowo prezydenta to nie jest najważniejsze w tym kraju; są grupki różnych elit, w tym sądowych i prokuratorskich i taki sabotaż w wydawaniu katyńskich akt będzie trwał.

Według większości polskich historyków wczorajsze przekazanie akt jest ważnym gestem ze strony Rosjan. I nie ma większego znaczenia, czy są to dokument znane już wcześniej polskim naukowcom zajmującym się katyńskim mordem czy nie.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przekazał Bronisławowi Komorowskiemu 67 tomów akt śledztwa, które w latach 1990-2004 w sprawie zbrodni katyńskiej prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa FR. Umarzając sześć lat temu dochodzenie katyńskie, strona rosyjska utajniła 116 ze 183 tomów akt. Jawne pozostało 67 tomów.