Szok, smutek i niedowierzanie - tak uczniowie gimnazjum w warmińsko-mazurskim Durągu komentują katastrofę airbusa we francuskich Alpach. W wypadku zginęli ich przyjaciele ze szkoły w Haltern am See. W maju mieli do nich pojechać na wymianę.

Z niedowierzaniem słuchaliśmy tych informacji, to zbyt młodzi ludzie, żeby umierać - mówi Grażyna Lipińska, dyrektor Gimnazjum im. Żołnierza Polskiego w Durągu. Ci uczniowie byli u nas w Polsce rok temu na wymianie i w tym roku mieli być przyjęci nasi uczniowie w Haltern - dodaje. Jak mówi, uczniowie z jej gimnazjum bardzo przeżyli śmierć swoich niemieckich kolegów. 

Widziałem, że wśród ofiar jest koleżanka, którą znam, z którą się jeszcze umawiałem, że będę się z nią widział w wymianie szkolnej – mówi reporterowi RMF FM jeden z gimnazjalistów.

Nie mógł w to uwierzyć. Nie umiem tego opisać. Od pierwszej klasy gimnazjum ich znałam - czyli 2 lata - dodaje jego koleżanka.

Gimnazjaliści z Durąga kontaktowali się ze swoimi kolegami z Haltern am See. Bardzo przeżywają to, co się stało. Tam jest atmosfera jeszcze gorsza niż tutaj. Szkoła jest cała obłożona kwiatami, zniczami - opisują.

W katastrofie zginęło 150 osób - w tym 16 uczniów z gimnazjum Haltern am See i ich dwie nauczycielki. Samolot rozbił drugi pilot maszyny, Andreas Lubitz. 28-latek w momencie katastrofy był sam w kokpicie. Potwierdzili to francuscy śledczy, którzy zbadali nagrania z rejestratora dźwięków w kokpicie. Kabinę wcześniej opuścił kapitan maszyny.

(mpw)