"Nie znalazłem życia. Znalazłem mnóstwo śmierci" - tak mówi reporterowi RMF FM Sebastian Staśkiewicz z fundacji Ratuj Ryby, podczas wizyty nad zatrutą Odrą na pograniczu polsko-niemieckim. Nasz rozmówca przed kilkoma laty zaangażowany był w odbudowę ekosystemu po podobnej katastrofie ekologicznej na wielkopolskim odcinku Warty.

Na terenach nad Odrą jest dziennikarz RMF FM Mateusz Chłystun, który przygląda się sytuacji na rzece. 

Staśkiewicz, dopóki nie zobaczył rzeki, miał nadzieję, że część ryb przeżyła. Tak było po sygnałach płynących do fundacji Ratuj Ryby od wędkarzy, mówiących o tym, że gdzieniegdzie widzą w wodzie żywe ryby. To jednak zdaniem rozmówcy RMF FM, który w Kostrzynie nad Odrą obserwował ich zachowanie, tylko pozorny znak normalności.

Patrzę w tej chwili na węgorza, który kolejny raz startuje do nurtu i czując pewnie, że tam nie jest w stanie po prostu oddychać i funkcjonować, wraca natychmiast na brzeg, wręcz chce wyskoczyć. Widzę mnóstwo małż, biorę małże do badania, widzę ryby z czerwonej księgi. Co to musi być za substancja, jak potężnie żrąca i ile jej musi być w środowisku wodnym, że przez kilkaset kilometrów cały czas jeszcze ma rażenie - mówił naszemu reporterowi Sebastian Staśkiewicz z fundacji Ratuj Ryby. 

Wiele badań, wciąż bez efektów

Próbki wody na lubuskim odcinku rzeki są pobierane nawet do 30 razy dziennie - mówią dziennikarzowi RMF FM pracownicy służb, pracujący dziś nad Odrą między Słubicami a Kostrzynem nad Odrą. Laboratoria nie wykrywają jednak konkretnego czynnika, który wskazywałby na przyczynę uśmiercenia rzeki. 

Na niedzielnej konferencji prasowej federalna minister środowiska Niemiec Steffi Lemke powiedziała: "Nie wiemy, jak długo i w jakim stopniu ta katastrofa będzie miała wpływ na system ekologiczny, czy będzie to trwało miesiące, a może lata".

Tony ryb wciąż wyciągane z Odry

Łącznie około pięciu ton martwych ryb wyciągnęli w niedzielę z odcinka Odry na pograniczu polsko-niemieckim żołnierze WOT. Swoje działania prowadzili w Świecku, Kunicach, Górzycy i w Nowym Lubuszu. Dowódca terytorialsów przekazał wczoraj, że jego zdaniem dużo ryb nadal leży na dnie rzeki i może minąć jeszcze trochę czasu, zanim największe osobniki wypłyną na powierzchnię. 

Jak przekazali naszemu reporterowi działający na wodzie ochotnicy - na wspomnianym odcinku między Świeckiem a Kostrzynem nad Odrą nie było widać pracowników służb, ani wolontariuszy, którzy zbieraliby śnięte ryby. Widać natomiast sporo ptactwa, które żerują w tych miejscach, wypatrując martwych ryb. 

Niemieckie media donoszą natomiast, że wielka akcja zbierania martwych ryb w rejonie Brandenburgii odbyła się w sobotę. Radio Oderwelle informuje o kilku tonach martwych ryb zebranych na 80-kilometrowym odcinku Markisch-Oderland. Podobnie jak u nas - pracujący nad rzeką - pakują martwe ryby do worków, a następnie do specjalnych szczelnych pojemników, które mają zabopiec ewentualnemu rozszarpaniu worków przez dzikie zwierzęta. Dziś pełne ryb pojemniki po stronie niemieckiej mają trafić do utylizacji. 

Sprawa zatrucia Odry

Pod koniec lipca mieszkańcy nadodrzańskich terenów alarmowali, że znajdują sporo śniętych ryb. W kolejnych dniach znajdywano także martwe ptaki oraz bobry. 

Służby rozpoczęły badania wody, choć sytuację bagatelizowano - jeszcze w środę ówczesny szef Wód Polskich Przemysław Daca mówił o zaledwie "paru egzemplarzach" śniętych rybach. Ale już dzień później mówił o "tonach".

Zatrucie zaczęło niepokoić także Niemcy, które zaczęły badać Odrę na własną rękę. 

Opracowanie: