Wiele wskazuje na to, że w niedzielę nie dojdzie do porozumienia o tymczasowym zawieszeniu broni w Strefie Gazy. Powodem jest odmowa spełnienia żądania Izraela przez Hamas. W tej sytuacji, jak poinformował portal Times of Israel, Tel Awiw zrezygnował z wysłania do Kairu swojego negocjatora.
Międzynarodowi mediatorzy od tygodni pracują nad wynegocjowaniem porozumienia, na mocy którego walki w Strefie Gazy zostaną wstrzymane przed rozpoczęciem świętego miesiąca islamu - Ramadanu. Porozumienie prawdopodobnie umożliwiłoby dostarczenie pomocy setkom tysięcy Palestyńczyków, którym grozi głód.
Do Kairu, stolicy Egiptu, przybyli w niedzielę przedstawiciele Hamasu oraz pośredniczące w rozmowach pokojowych delegacje Kataru i Stanów Zjednoczonych.
Palestyńska organizacja terrorystyczna oświadczyła w niedzielę, że "rozejm w Strefie Gazy będzie możliwy w ciągu 24-48 godzin, jeśli Izrael zaakceptuje żądania Hamasu". Obejmują one powrót wysiedlonych Palestyńczyków do północnej części Strefy Gazy i zwiększenie pomocy humanitarnej kierowanej do regionu.
Agencja Associated Press poinformowała w sobotę, że Izraelczycy "w mniejszym lub większym stopniu zaakceptowali propozycję", która obejmuje sześciotygodniowe zawieszenie broni, a także uwolnienie przez Hamas zakładników uznawanych za bezbronnych, w tym chorych, rannych, osoby starsze i kobiety.
Warunkiem stawianym Hamasowi przez Tel Awiw było dostarczenie listy nazwisk pozostających przy życiu zakładników organizacji, których porwano z Izraela podczas październikowego ataku przeprowadzonego ze Strefy Gazy. Portal Times of Israel podał, że Hamas odmówił spełnienia żądania Izraela i w tej sytuacji Tel Awiw zrezygnował z wysłania na rozmowy pokojowe w Kairze swojego negocjatora.
W sobotę przed rezydencją premiera Benjamina Netanjahu w Jerozolimie tysiące osób domagało się uwolnienia przetrzymywanych w Strefie Gazie zakładników.
Marsz w kierunku Jerozolimy rozpoczął się w środę w kibucu Re’im w Dystrykcie Południowym w Izraelu, w pobliżu Strefy Gazy. Protestujący wezwali izraelskie władze do zawarcia umowy, na mocy której palestyński Hamas uwolni porwanych w październiku zakładników. Część z demonstrantów domagała się również ustąpienia obecnych władz, które oskarżają o nieprzygotowanie kraju na październikowy atak terrorystów.
Demonstranci maszerowali autostradą z izraelskimi flagami, żółtymi balonami i wizerunkami zakładników. Maszerujemy, aby wesprzeć rodziny porwanych, życząc im, aby wkrótce ujrzeli swoich bliskich. Modlimy się za nich na każdym kroku - powiedział wczraj agencji Reutera Danny Cuperman, jeden z uczestników protestu.
Wojna Izraela z palestyńskim Hamasem rozpoczęła się 7 października. Tego dnia, o godz. 6:30 czasu lokalnego (godz. 5:30 czasu w Polsce), palestyńscy terroryści przeniknęli do wielu miast na południu Izraela - atak przeprowadzono z lądu, powietrza i od strony morza. Przedstawiciele izraelskiego wojska oświadczyli, że ze Strefy Gazy w kierunku Izraela wystrzelono w sumie kilka tysięcy rakiet.
W Izraelu zginęło wówczas 1139 Izraelczyków i osób innej narodowości, a ponad 3,4 tys. cywilów i żołnierzy zostało rannych; Hamas porwał do Strefy Gazy 247 osób.
W odpowiedzi lotnictwo Sił Obronnych Izraela (IDF) rozpoczęło naloty na Strefę Gazy, po których nastąpiła operacja sił lądowych; na początku stycznia 2024 roku IDF poinformowały, że armia zniszczyła Hamas w północnej Strefie Gazy (wciąż trwają działania w pozostałych częściach enklawy).
Ministerstwo zdrowia Strefy Gazy poinformowało, że życie straciło już ponad 30,4 tys. Palestyńczyków, a ponad 71,7 tys. zostało rannych. Co najmniej 7,8 tys. osób jest zaginionych.