"Wygrało doświadczenie. Były to moje czwarte igrzyska. Wszystkie byłyśmy na pewno dobrze przygotowane, natomiast kwestia psychiki odegrała najważniejszą rolę" - mówiła Anita Włodarczyk po zdobyciu złotego medalu w rzucie młotem na igrzyskach w Tokio. "Trzeci medal olimpijski to było moje marzenie" - podkreślała.

Po pierwszym rzucie wiedziałam, że popełniłam błędy techniczne. Trener od razu mi powiedział, co mam skorygować. Od drugiego rzutu już wiedziałam, że muszę iść na całość. 76 m - to technicznie było bardzo źle. Natomiast wtedy sobie pomyślałam, że już na pewno będę miała medal. Przypomniałam sobie, że zawsze na dużych imprezach z rzutu na rzut się poprawiałam. Życzyłam sobie tego, żeby tak było - relacjonowała w rozmowie z dziennikarzami Anita Włodarczyk. 78, 48 m - później już emocje opadły. Byłam zmęczona. Wiedziałam, że mnie nikt nie przerzuci. Walczyłam, ale dzisiejszy wynik nie jest ważny. Ważniejszy jest trzeci złoty medal olimpijski - podkreśliła.

Cały czas wierzyłam, że wrócę na szczyt. Znam swój organizm i wiem, jak reaguje na obciążenia treningowe. Potrzeba było czasu. To, co zrobiliśmy z trenerem, to jest mistrzostwo olimpijskie do kwadratu. W 9 miesięcy przygotować formę. Wcześniej musiałam na zdobycie medalu olimpijskiego trenować kilka lat - tłumaczyła Włodarczyk w rozmowie z dziennikarzami.

Polska lekkoatletka była też pytana o to, komu dedykuje złoty medal wywalczony w Tokio. Dedykuję rodzicom, moim przyjaciołom, doktorowi Śmigielskiemu, trenerowi, całemu mojemu sztabowi... Przeszliśmy ciężką drogę i pokazaliśmy, że mój team jest świetny - podsumowała. 

Kopron: Włodarczyk jest królową, ja zostałam nazwana księżniczką

Moi przyjaciele i moja rodzina wierzyli w ten medal bardziej niż ja - przyznała w rozmowie z dziennikarzami zdobywczyni brązowego krążka Malwina Kopron. Pierwszy rzut - między trzecim a czwartym obrotem poczułam, że rączka pęka. Bałam się, że się przewrócę - gdybym się przewróciła to zapewne bym się nie pozbierała w następnych rzutach. Wypuściłam młot, zgłaszałam to sędziemu. Powiedział, że nie przerwałam rzutu, więc nie może tego uznać. Zaraz zobaczyłam, że ten młot zabierają, więc coś jednak było nie tak. Nie dostałam następnego rzutu, jednak wiedziałam, że muszę się zebrać i zachować zimną krew - wspominała.

Bardzo się cieszę. Miałam kilka ciężkich lat, miałam operację po Londynie. Duży dołek miałam, bardzo się cieszę, że się zebrałam. Mimo, że poprzedni rok był ciężki, to bardzo dobrze go wykorzystałam. Zdrowotnie się poukładałam, technicznie jest coraz lepiej... Właśnie na ten medal pracowałam całe życie - podkreśliła Kopron. Mimo że jestem jedną z drobniejszych młociarek, mam bardzo duży jeszcze zapas metrów. Technika zawsze może być lepsza, ale mam nadzieję, że ciężko przepracuje przez 3 lata, będę zdrowa i że po prostu wszystko się ułoży w Paryżu - dodała.

Jest niesamowita, jest królową rzutu młotem - mówiła Kopron o Anicie Włodarczyk. Ja zostałam nazwana księżniczką - biorę to w ciemno, mi to pasuje - dodała. 

"Cudowny czas, który przejdzie do historii"

Anita Włodarczyk poświęciła dla sportu bardzo wiele, a ten jej pięknie oddał - powiedziała PAP trenerka rzutu młotem Jolanta Kumor. Lepiej sobie nie mogliśmy wyobrazić przebiegu tego konkursu. Nie chcę być nieskromna, ale mówiłam w ostatnich wywiadach, że mamy w Tokio szansę na cztery medale w rzucie młotem. Panie zdobyły już dwa, a jutro startują Paweł i Wojtek - dodała Kumor, wieloletnia trenerka Fajdka.

Ekspertka Eurosportu podczas igrzysk w Tokio przyznała, że Włodarczyk wróciła do dobrej dyspozycji po kontuzji w najważniejszym momencie sezonu olimpijskiego.

To cudowny czas, który przejdzie do historii. Mieliśmy trzy dziewczyny w finale. Dwie zdobyły medale, a trzecia była siódma. Wszystkie nasze zawodniczki w walce o medale oddały najlepsze rzuty w sezonie. To oznacza, że praca trenerska została wykonana świetnie. Szczyt formy wypadł podczas najważniejszych zawodów - wskazała Kumor.