Skandal we Francji: prokurator Marsylii poinformował, że francuskiej policji nie udało się schwytać żadnego z około 150 rosyjskich kiboli poszukiwanych po sobotnich starciach na ulicach tego miasta z brytyjskimi pseudokibicami. Rannych zostało wtedy 35 osób - w większości Brytyjczyków. Cztery z nich zostały poszkodowane ciężko.

Prokurator Marsylii Brice Robin zdementował wcześniejsze informacje o aresztowaniu dwóch rosyjskich sprawców starć. Wyjaśnił, że pseudokibice z Rosji byli świetnie zorganizowani, wyćwiczeni i wyposażeni - mieli m.in. noże, wojskowe rękawice bojowe i ochraniacze na zęby.

Francuska policja ciągle poszukuje około 150 Rosjan, którzy brali aktywny udział w starciach, ale według francuskich mediów większość z nich mogła już wrócić do Moskwy. Zasugerował to już wcześniej moskiewski chuligan, który zaraz po starciach w Marsylii wrócił samolotem do ojczyzny. W wywiadzie telefonicznym dla francuskiej agencji prasowej AFP oświadczył, że 150 Rosjan poleciało na kilka dni do Francji tylko po to, by "bić się z Arabami i Anglikami".

Zdecydowaną większość z 35 osób, które zostały w sobotę ranne, stanowią jednak Brytyjczycy. Moskiewski kibol, z którym rozmawiała agencja AFP wyjaśnił, że Rosjanie chcieli udowodnić, iż biją się lepiej niż angielscy, których nazwał"dziewczynkami".

(mal)