Izba Gmin zagłosuje w środę nad serią alternatywnych propozycji rozwiązania kryzysu politycznego wokół wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jej decyzje nie będą wiążące, ale będą stanowiły instrukcję polityczną dla rządu Theresy May.

Deputowani zgłosili łącznie aż 16 scenariuszy, które będą rozważane: od propozycji całkowitego wycofania się z procesu opuszczenia Wspólnoty przez różne modele relacji z UE po brexicie, zakładające np. członkostwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym lub wspólnym rynku UE, do wyrażenia woli bezumownego wyjścia z UE. Wśród poprawek znalazły się także sugestie, aby ostateczne porozumienie było poddane pod referendum ratyfikacyjne.

Spiker Izby Gmin John Bercow wybierze z tych opcji około ośmiu, które uzna za mające największe szanse na uzyskanie poparcia parlamentarzystów. Debata w tej sprawie rozpocznie się o 15 czasu lokalnego (16 w Polsce), głosowanie spodziewane jest około 19 (20 w Polsce), a wyniki - około 21 (22 w Polsce).

Posłowie będą jednak najprawdopodobniej głosowali w zupełnie inny sposób niż zazwyczaj, kiedy wychodzą odpowiednimi drzwiami w zależności od tego, czy głosują za, czy przeciw danej propozycji. Proponowany model - który jednak jeszcze może być zmieniony - zakłada oddanie głosu na kartce papieru, na której wypisane będą wszystkie dostępne opcje, a posłowie będą zaznaczali przy każdej z nich "tak" lub "nie", co daje im możliwość poparcia więcej niż jednej opcji.

Głosowanie nie będzie wiążące

Przegłosowanie jakiejkolwiek opcji w środowym głosowaniu nie będzie wiążące prawnie dla rządu May, ale będzie stanowić instrukcję polityczną ze strony Izby Gmin. Eksperci spodziewają się, że najwyższe - choć prawdopodobnie niewiększościowe - poparcie otrzymają propozycje miękkiego brexitu, zachowującego bliską zbieżność regulacyjną ze Wspólnotą, oraz organizacji drugiego referendum w sprawie wyjścia z UE.

Nie jest jednak wykluczone, że seria głosowań pokaże, że żaden z alternatywnych scenariuszy nie może liczyć na większość w parlamencie, pogłębiając trwający kryzys polityczny związany z dwukrotnym odrzuceniem rządowego projektu umowy wyjścia z UE.

Autorzy procedury - która została uruchomiona dzięki jednodniowemu zawieszeniu konwencji dającej rządowi prawo do ustalania porządku obrad w parlamencie - zaplanowali jednak opcję przeprowadzenia kolejnej rundy głosowania w przyszły poniedziałek, 1 kwietnia.

Przedstawiciele Downing Street i ministerstwa ds. wyjścia z Unii Europejskiej ostro krytykowali decyzję o przeprowadzeniu takich orientacyjnych głosowań, mówiąc, że "zakłóca (to) równowagę między demokratycznymi instytucjami i ustanawia niebezpieczny, nieprzewidywalny precedens na przyszłość".

Sama premier May z kolei wprost ostrzegała, że w przeszłości prowadziło to do sprzecznych wniosków lub do sytuacji, w której realizacja jakiejś decyzji okazywała się niemożliwa w obliczu konieczności uzgodnienia jej z UE.

Rząd liczy na poparcie krytycznych posłów

Przeprowadzenie serii orientacyjnych głosowań mogłoby potencjalnie pozwolić premier na zwiększenie presji na eurosceptyczne skrzydło Partii Konserwatywnej i północnoirlandzką Demokratyczną Partię Unionistów (DUP), które dotychczas odmawiały zagłosowania za rządowym projektem porozumienia z UE.

Downing Street liczy na to, że w obliczu rosnącego ryzyka złagodzenia kursu wobec Brukseli lub wręcz odwrócenia decyzji o opuszczeniu Wspólnoty krytyczni posłowie mogą w ostatniej chwili przed zbliżającym się piątkowym terminem zdecydować się na udzielenie poparcia rządowej umowie wyjścia z UE.

Zgodnie z konkluzjami ubiegłotygodniowej Rady Europejskiej brytyjski rząd ma czas do piątku 29 marca, aby przyjąć proponowaną umowę z UE i opuścić Wspólnotę na zapisanych w niej warunkach w nowym terminie 22 maja br.

May może ponownie poddać pod głosowanie projekt umowy brexitowej

Brytyjskie media spekulowały, że premier May może zdecydować się na poddanie projektu porozumienia pod ponowne, trzecie głosowanie w czwartek lub piątek, maksymalizując presję na dotychczasowych krytyków tego rozwiązania. W przeszłości umowa była dwukrotnie odrzucana znaczną większością głosów: 230 w styczniu i 149 w marcu br.


W ostatnich dniach rosnąca liczba posłów sugerowała jednak, że jest gotowa warunkowo poprzeć proponowany dokument w obawie przed próbą przegłosowania przez parlament planów zmiękczenia brexitu lub wręcz jego całkowitego odwołania. Wśród tych, którzy publicznie zmienili zdanie, znalazł się m.in. jeden z najostrzejszych krytyków premier May, ekscentryczny eurosceptyk Jacob Rees-Mogg.

Według medialnych szacunków Downing Street potrzebuje jednak jeszcze uzyskać poparcie około 60 posłów, jeśli chce liczyć na to, że umowa zostanie tym razem przez Izbę Gmin przyjęta.

W razie nieprzyjęcia proponowanej umowy do końca tygodnia Wielka Brytania będzie miała czas do 12 kwietnia, by albo zdecydować się na brexit bez umowy, albo na przedłużenie swego członkostwa w UE i znalezienie wyjścia z impasu politycznego, na przykład przez drugie referendum lub zmianę proponowanego modelu relacji z UE (np. przez pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej).