Brytyjska Izba Gmin zagłosowała w poniedziałek wieczorem za przeprowadzeniem w środę serii orientacyjnych głosowań ws. brexitu, które pozwolą na zbadanie poparcia posłów dla różnych modeli relacji Wielkiej Brytanii z UE, a także być może dla drugiego referendum.

Kluczowa poprawka do rządowego projektu neutralnej uchwały na temat stanu negocjacji ws. brexitu została zgłoszona - wbrew rządowi Theresy May - przez posła Partii Konserwatywnej i byłego szefa Cabinet Office (ministerstwa odpowiedzialnego za koordynację działań premiera, członków gabinetu i administracji państwowej) Olivera Letwina. Zmiana została przyjęta różnicą 27 głosów (329 do 302).

Podkreślając skalę podziałów wewnątrz ugrupowania, aż trzech wiceministrów - spraw zagranicznych Alistair Birt, zdrowia Steve Brine i biznesu Richard Harrington - zdecydowało się na rezygnację z zajmowanych stanowisk, aby zagłosować przeciwko rządowej linii. W ten sam sposób - wbrew własnej administracji - zagłosowało łącznie aż 30 posłów torysów.

Ostateczny, poprawiony projekt uchwały został ponownie przyjęty różnicą 27 głosów (327 do 300).

W środę seria głosowań

Posłowie przeprowadzą serię głosowań w środę, po cotygodniowej sesji pytań i odpowiedzi z udziałem premier Theresy May. Wcześniej deputowani będą mogli zgłaszać alternatywne wobec rządowego porozumienia ws. wyjścia z Unii Europejskiej modele relacji ze Wspólnotą lub inne rozwiązania na wyjścia z trwającego impasu wokół brexitu, jak np. przeprowadzenie drugiego referendum. Ostateczna lista opcji i formuła głosowania będą ustalone dopiero w środę.

Przegłosowanie żadnej z opcji w środowym głosowaniu nie będzie wiążące prawnie dla rządu May, ale będzie stanowić instrukcję polityczną ze strony Izby Gmin.

Nie jest jednak wykluczone, że seria głosowań pokaże, że żaden z alternatywnych scenariuszy nie może liczyć na większość w parlamencie, pogłębiając trwający kryzys polityczny związany z dwukrotnym odrzuceniem rządowego projektu umowy wyjścia z Unii Europejskiej.

Formalnie głosowania zostaną przeprowadzone w formie wniosków ze strony posłów, dzięki jednodniowemu zawieszeniu konwencji, która zwyczajowo daje rządowi prawo do ustalania porządku obrad w parlamencie.

"Niebezpieczny precedens"

Odpowiadając w imieniu rządu na poniedziałkową porażkę, rzecznik ministerstwa ds. brexitu ocenił decyzję parlamentu za "rozczarowującą" w obliczu wcześniejszego zobowiązania administracji do przeprowadzenia podobnej serii głosowań bez decydowania się na zawieszenie tej zasady.

Ta poprawka zakłóca balans pomiędzy naszymi demokratycznymi instytucjami i ustanawia niebezpieczny, nieprzewidywalny precedens na przyszłość - dodał.

Jak zaznaczył, "chociaż teraz to rolą parlamentu jest nakreślenie kolejnych kroków w związku z tą zmianą, rząd będzie nadal wzywał do realizmu: jakiekolwiek rozważone opcje muszą być gotowe do realizacji w porozumieniu z Unią Europejską".

Parlament powinien wziąć pod uwagę, jak długo te negocjacje by trwały i czy wymagałyby dłuższego przedłużenia (procesu wyjścia z UE - PAP), który oznaczałby konieczność zorganizowania wyborów do Parlamentu Europejskiego - zakończył.

W trakcie wcześniejszej debaty także premier Theresa May sygnalizowała swój jednoznaczny sprzeciw wobec takich głosowań, przypominając, że w przeszłości prowadziło to do sprzecznych wniosków lub do sytuacji, w której przyjęcie jakiegoś wniosku okazywało się niemożliwe.

Jednocześnie podkreśliła w tym kontekście, że wynik takiej procedury nie będzie koniecznie wiążący prawnie dla jej rządu, tłumacząc, że żadna władza nie może "w ciemno" podjąć zobowiązania do realizacji pewnego działania, kiedy nie wie, jakie ono może być. Zapewniła jednak, że jej administracja będzie "konstruktywnie zaangażowana w ten proces".

Przeprowadzenie serii orientacyjnych głosowań mogłoby potencjalnie pozwolić premier na zwiększenie presji na eurosceptyczne skrzydło Partii Konserwatywnej i północnoirlandzką Demokratyczną Partię Unionistów (DUP), które dotychczas odmawiały zagłosowania za rządowym projektem porozumienia z UE.

Downing Street liczyłoby na to, że w obliczu rosnącego ryzyka złagodzenia kursu wobec Brukseli lub wręcz odwrócenia decyzji o opuszczeniu Wspólnoty krytyczni posłowie mogliby w ostatniej chwili przed piątkowym terminem zdecydować się na udzielenie poparcia rządowej umowie wyjścia z UE.

Zwolennicy brexitu w Partii Konserwatywnej i liderzy DUP wykluczali jednak w poniedziałek taki scenariusz, podkreślając, że nie poddadzą się szantażowi ze strony parlamentu.

Unijni liderzy zdecydowali w ubiegłym tygodniu, że parlament w Londynie ma czas do piątku, 29 marca, aby przyjąć proponowaną umowę z Unią Europejską i opuścić Wspólnotę na zapisanych w niej warunkach w nowym terminie - 22 maja.

W razie nieprzyjęcia proponowanej umowy do końca tygodnia, Wielka Brytania będzie miała czas do 12 kwietnia, aby albo zdecydować się na brexit bez umowy albo na przedłużenie swego członkostwa w UE i znalezienie wyjścia z impasu politycznego, na przykład przez drugie referendum lub zmianę proponowanego modelu relacji z UE (np. przez pozostanie we wspólnym rynku lub w unii celnej).