Odsunięcie powołanych przez Zbigniewa Ziobrę rzeczników dyscypliny sędziowskiej od prowadzonych przez nich spraw ma nieoczekiwany ładunek historycznej ironii. Minister Bodnar wykorzystał właśnie kwestionowane kiedyś przez siebie przepisy przeciw ich autorom, a związany z nimi zablokowany nagle rzecznik dyscypliny Iwaniec twierdzi teraz, że są niezgodne z konstytucją.

Złe, ale działa

Powołując własnych rzeczników dyscyplinarnych, minister sprawiedliwości Adam Bodnar wykorzystał przepis, wprowadzony do ustawy o sądach powszechnych w grudniu 2017, przy okazji nowej ustawy o Sądzie Najwyższym. Ówczesny RPO Adam Bodnar bardzo ostro krytykował i jedną i drugą, rządzący do niedawna PiS zajadle jej zaś bronił. Opozycja podnosiła zarzut niezgodności z konstytucją, przepisy zakwestionowała Komisja Europejska, która zaskarżyła je do TSUE, TSUE podzielił jej opinię wyrokiem, jednak przepis... dalej działa:

Art. 112b. § 1 wciąż obowiązuje; "Minister Sprawiedliwości może powołać Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości do prowadzenia określonej sprawy dotyczącej sędziego. Powołanie Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości wyłącza innego rzecznika od podejmowania czynności w sprawie".

Broń zdobyczna wciąż skuteczna

Przepis, który gwarantował, że Zbigniew Ziobro miał możliwość odebrania postępowania dyscyplinarnego prowadzącemu je rzecznikowi i przekazania go sędziemu wskazanemu przez siebie dziś w charakterze broni zdobycznej służy jego następcy. Ziobro takiej możliwości bronił, Bodnar taki model dyscyplinarny krytykował, ostatecznie jednak to na podstawie jednego z jej przepisów przeprowadził wczoraj operację unieszkodliwiania rzeczników powołanych przez poprzednika.

Przykładem jest wczorajsze szybkie i skuteczne odsunięcie od dyscyplinowania sędziów, którzy orzekali w sprawach wykonania kary wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Sądu Okręgowego w Warszawie, Jakuba Iwańca. Więcej o tym piszemy w poniższym artykule:

Podwójna ironia

Dostrzeganie niepokojącego wdzięku, z jakim zostało skutecznie użyte krytykowane wcześniej narzędzie przeciwnika, nie powinno nam przesłonić nie mniej elastycznego podejścia, jakim popisał się ów przeciwnik. Oto odsunięty od sprawy Jakub Iwaniec opublikował oświadczenie, w którym ni mniej, ni więcej tylko zakwestionował zgodność użytego przeciw niemu przepisu z konstytucją.

Chodzi o ten sam przepis, który od 2018 r. działał i mimo krytyki z wielu stron panu Iwańcowi podobnie jak jego autorowi - wcale nie przeszkadzał.

"Uznaję, że powołanie rzecznika dyscyplinarnego Ministra Sprawiedliwości nastąpiło z rażącym naruszeniem Konstytucji, ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych oraz aktów podstawowych" - oznajmił w oświadczeniu p. Iwaniec. "Uważam też, że norma prawna, na którą się p. Arkadiusz Myrcha (podpisany pod powołaniem wiceminister sprawiedliwości) powołał, jest sprzeczna z art. 2, art. 10 ust. 1, art. 173 i art. 178 ust. 1 Konstytucji RP" - zaznaczył.

Zdumiewającym więc zrządzeniem losu niekonstytucyjność przepisu art. 112b objawiła się p. Iwańcowi po wielu latach jego obowiązywania, i to akurat w dniu, w którym został on zastosowany do pozbawienia go możliwości prowadzenia postępowania.

Czy przeczytawszy powyższe można zaprzeczyć, że splot polityki z prawem potrafi z dnia na dzień doprowadzić do zadziwiających zmian zdania i olśnień?

Czy Myrcha mógł powołać rzecznika, czy nie

Na koniec drobiazg; Jakub Iwaniec stwierdza też, że wiceminister Myrcha nie posiadał i nie posiada uprawnienia do powołania Rzecznika Dyscyplinarnego Ministra, bo nie ma go w katalogu czynności, jakie może wykonywać w oparciu o podział obowiązków w resorcie. Najwyraźniej p. Iwaniec nie zauważył jasno tam opisanego w § 2 p. 2 ust. 5 bardzo szerokiego upoważnienia do zastępowania ministra sprawiedliwości pod jego nieobecność. A może tylko nie wiedział, że Adam Bodnar przebywał w piątek w Brukseli.


Opracowanie: