To symboliczne, że ustawa dyscyplinująca sędziów pojawia się "w okolicach 13 grudnia, co nam, Polakom, kojarzy się jednoznacznie negatywnie i tragicznie: z wprowadzeniem stanu wojennego" - tak marszałek Senatu Tomasz Grodzki skomentował złożony przez Prawo i Sprawiedliwość projekt zmian w ustawach sądowych. Polityk Koalicji Obywatelskiej zapowiedział, że Senat, nad którym kontrolę ma opozycja, "zrobi wszystko, aby zachować (…) równowagę i niezależność władzy sądowniczej, ustawodawczej i wykonawczej".

Klub Prawa i Sprawiedliwości w czwartek złożył w Sejmie projekt nowelizacji ustaw m.in. o ustroju sądów powszechnych i Sądzie Najwyższym: zaproponowane zmiany sprowadzają się do dyscyplinowania sędziów.

Zgodnie z projektem, za kwestionowanie statusu innych sędziów - również tych mianowanych przez tzw. nową Krajową Radę Sądownictwa, której niezależność podważył ostatnio Sąd Najwyższy - sędziom grozić może nawet usunięcie z zawodu.

Dokument przewiduje również m.in. wprowadzenie kary pieniężnej i zmianę w procedurze wyboru I Prezesa Sądu Najwyższego.

"Ta ustawa, a przynajmniej jej zapowiedzi wyglądają niezwykle niebezpiecznie" - ocenił w rozmowie z dziennikarzami marszałek Senatu z Koalicji Obywatelskiej Tomasz Grodzki.

"Z pewnością - czego nie potrafię zrozumieć - to jest kolejny krok do kruszenia władzy sądowniczej. Na to nie może być zgody nikogo, kto rozumie, na czym polegają fundamenty demokracji" - podkreślał.

Grodzki zapowiedział, że "Senat zrobi wszystko, aby zachować fundament demokracji, czyli równowagę, współpracę i niezależność władzy sądowniczej, ustawodawczej i wykonawczej - tak jak jest to zapisane w konstytucji".

"Będziemy bronić konstytucji i będziemy bronić fundamentów demokracji wszystkimi metodami, które są przypisane Senatowi" - podkreślił.

Trzeba jednak zaznaczyć, że metody, którymi dysponuje izba wyższa parlamentu, nie pozwolą opozycji wyrzucić projektu PiS do kosza - pozwolą jedynie opóźnić jego przyjęcie przez parlament o 30 dni.

Co więcej, zmiany mają poparcie prezydenta Andrzeja Dudy.

Za podważanie statusu innych sędziów - nawet usunięcie z zawodu

Przygotowana przez Prawo i Sprawiedliwość kolejna już nowelizacja ustaw sądowych jest pokłosiem niedawnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zbadanie legalności działania Krajowej Rady Sądownictwa i Izby Dyscyplinarnej SN powierzył polskiemu Sądowi Najwyższemu. Ten ostatni zaś orzekł przed kilkoma dniami, że KRS nie daje wystarczających gwarancji niezależności od władzy ustawodawczej, a Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem w rozumieniu prawa UE - a przez to nie jest sądem w rozumieniu prawa krajowego.

W reakcji na te wydarzenia Prawo i Sprawiedliwość przygotowało nowelizację ustaw sądowych, zgodnie z którą podważanie statusu innych sędziów, - w tym tych wskazanych przez nową KRS - traktowane będzie jako wykroczenie przeciwko wymiarowi sprawiedliwości i będzie najcięższym deliktem dyscyplinarnym - i w związku z tym podlegało będzie najsurowszej karze.

Sędziom sądów powszechnych groziło będzie w takiej sytuacji przeniesienie do innego miejsca pracy lub usunięcie z zawodu, a w przypadku sędziów Sądu Najwyższego w grę wchodzić będzie wyłącznie złożenie z urzędu sędziego, czyli usunięcie z zawodu.

Do katalogu kar wprowadzona ma być również kara pieniężna w wysokości miesięcznego wynagrodzenia wraz z dodatkami.

Zmiany mają pozwolić dyscyplinować również tych sędziów, którzy nie chcieli opiniować kandydatów na nowych sędziów - a takie sytuacje miały w ostatnim czasie miejsce. Zgodnie z projektem, jeśli kolegia sądów nie zaopiniują kandydatów na nowych sędziów, będzie to oznaczało wydanie pozytywnej opinii.

Zmiana w procedurze wyboru I Prezesa SN: "Na wypadek, gdyby nie wszyscy sędziowie SN byli respektowani przez Pierwszą Prezes"

Projekt przewiduje również zmianę w procedurze wyboru Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.

Jak tłumaczył na konferencji prasowej wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta: "Jeśli Sąd Najwyższy nie przeprowadzi prawidłowo procedury wskazania kandydatów prezydentowi, to - wedle naszej propozycji - prezydent po upływie kadencji I Prezes wskaże p.o. I Prezesa SN, aby ten jak najszybciej przeprowadził zgodnie z przepisami prawa to zgromadzenie, aby Sąd Najwyższy mógł funkcjonować i nie był sparaliżowany".

Kaleta wprost przyznał, że chodzi o uniknięcie paraliżu procesu wyboru następcy prof. Małgorzaty Gersdorf: jak mówił, zmiana ma zabezpieczyć "ciągłość funkcjonowania Sądu Najwyższego na wypadek, gdyby w Sądzie Najwyższym nie wszyscy sędziowie tego sądu byli respektowani przez Pierwszą Prezes SN jako sędziowie Sądu Najwyższego".