Karabin to dla biathlonistek i biathlonistów najważniejszy element sprzętu: indywidualnie dopasowany, nieoddawany w cudze ręce, ma gwarantować sukces na strzelnicy. Weronika Nowakowska-Ziemniak nazywa swój karabin Zbyszkiem. Krystyna Pałka mówi na swój po prostu... karabin. Podczas spotkania na swojej ulubionej strzelnicy w Kirach wicemistrzyni świata opowiada Grzegorzowi Jasińskiemu o tajnikach tej broni.

Krystyna Pałka: Każdy zawodnik ma swój karabin, z którym cały czas trenuje i potem startuje. Kolba dopasowywana jest indywidualnie do zawodnika. Jest wiele firm, które takie kolby produkują, zawodnicy zamawiają je praktycznie we własnym zakresie. Weźmy np. fragment przylegający do policzka: pod wykładziną są śrubeczki, które pozwalają wszystko regulować, podnosić góra - dół, prawo - lewo, wszystko jest dopasowywane. Z tyłu mamy ostrogę, która też ma wszelkie możliwe regulacje, można ją wydłużać, skracać, przesuwać góra - dół. Jak komu pasuje. Kolba jest dopasowana do moich dłoni...

Grzegorz Jasiński: Nie tylko prawej, ale i lewej...

Tak, wgłębienia są dopasowane tak, że podczas każdego strzelania moje dłonie są w tym samym miejscu. W tych wgłębieniach lądują moje paluszki i to od razu pomaga przyjąć właściwą postawę. Dzięki temu strzelania są szybsze i dokładniejsze. Minimalna waga karabinu to 3,5 kilograma i każdy dąży do tej wagi. Kiedy zaczynałam treningi, karabiny ważyły dużo więcej. Teraz robi się, co tylko możliwe, by nie nosić na plecach zbędnych kilogramów. Oczywiście karabin nie może być za lekki nie tylko ze względu na przepisy, ale też dlatego, że podczas strzelania nie byłby odpowiednio stabilny. Ja mam nawet na lufie przymocowany specjalny obciążnik. To poprawia stabilność głównie podczas strzelania w pozycji stojącej. Mam taką tendencję, że często "przejeżdżam" koło w górę. Dzięki temu obciążnikowi lufa jest trochę cięższa i te strzały częściej wpadają tam, gdzie powinny. Są dodatkowe dziurki na naboje podczas sztafety, żeby nie przykręcać dodatkowej ładownicy i nie obciążać karabinu.

Tu jest ich sześć, bo w czasie sztafety strzelacie panie dwa razy i macie po trzy dodatkowe naboje.

W biegach indywidualnych też pilnujemy, żeby mieć pięć dodatkowych nabojów. Tego nie ma w regulaminie, ale to jest potrzebne na wypadek, gdyby zaciął się magazynek albo przy przeładowaniu wyskoczył nabój. Wtedy nie musimy szukać naboju, mamy go pod ręką i możemy szybko uzupełnić.

Tu są cztery miejsca na magazynki...

Tak. I tam w środku są magnesiki, które sprawiają, że magazynek szybciej się wkłada i nie ma ryzyka, że wypadnie. Przykładam i on sam wskakuje, magnes go trzyma. Teraz tam już są ostre naboje.

Porozmawiajmy o instrumentach celowniczych. Nie ma żadnej lunetki...

Nie ma. Tylko przeziernik, przez który patrzymy. Tu przydaje się też taka przesłona na oczy, żeby chronić je przed światłem. W słońcu tracę obraz przed lufą, a taka przesłona robi mi cień. Można spojrzeć. W tym roku mamy dodatkowe przyrządy, które pomagają regulować to kółeczko, co przydaje się szczególnie, gdy jest mgła. Ćwiczymy z tym także na treningach. W ubiegłym roku w Soczi, w sprincie, przyszła taka mgła - od tego czasu mamy taki dodatkowy instrument...

W tym roku, w Anterselvie bodajże, była taka sytuacja, że w sztafecie świetnie pobiegła pani pierwszą zmianę, na 5. miejscu, a potem przyszła mgła i zawody zostały przerwane.

Już na przestrzeliwaniu mieliśmy problemy, nie było nic widać, zwiększałam sobie to kółeczko. Podczas startu potem nie było takich problemów, musiałam uważać, bo te prześwity jednak były troszkę za duże. Szkoda, miałyśmy szanse tam walczyć, bo dziewczyny były w dobrej formie biegowej. Weronika miała trzeci czas w biegu indywidualnym. Matka natura nas w tym roku nie rozpieszcza. Dla mnie ten bieg był bardzo ważny, bo sprint i bieg na dochodzenie nie do końca mi wyszły. W pierwszych dniach nie czułam się dobrze, miałam problem z aklimatyzacją i byłam trochę przemęczona, bo dużo startowałam. Podczas sztafety poczułam, że siły do mnie wracają, nie muszę się przejmować, wszystko jest w porządku, muszę tylko trochę odpocząć i będzie dobrze.

Popatrzmy jeszcze na inne ważne elementy karabinka. Ta klapka na górze czemu służy?

Zabezpiecza na wypadek złej pogody, by śnieg czy deszcz nie dostał się do lufy czy przyrządów. Nie ma obowiązku zamykania, ale zawodnicy indywidualnie sobie tego pilnują. Lepiej zamykać. Szczególnie ważna jest też klapka przy przezierniku - jeśli tam dostanie się choćby jeden płatek śniegu, tracimy obraz. Czasem widać, że zawodnicy muszą dmuchać, by to oczyścić.

Jest jeszcze kolejna istotna część - szelki. Czy plecy odbijają się od karabinu, czy on jest tak ustawiony, że w ogóle się go nie czuje?

W ogóle się go nie czuje. Czasem na starcie wręcz macam z tyłu, by sprawdzić, czy go mam, bo w ogóle go nie czuję, to kwestia przyzwyczajenia. A szelki są też bardzo ważne, trzeba przed każdym startem sprawdzać, czy wszystko jest w porządku, żeby nie odpadły. Po każdym sezonie w zasadzie się je wymienia. Co jeszcze ciekawego? Mam taki bardzo fajny "dzióbek" na spuście, żebym ten spust czuła. Ja jestem wielki zmarzluch i czasem biegam w grubych rękawiczkach. Ten dzióbek pomaga mi czuć spust i kłaść palec zawsze w tym samym miejscu. To dla mnie bardzo pomocne.

Weronika Nowakowska-Ziemniak nazywa swój karabin Zbyszkiem. Wszyscy o tym wiedzą. Czy pani też ma jakąś specjalną nazwę?

Nie, wiele osób mnie o to pyta, ale nie mam nazwy. To jest dla mnie po prostu karabin i myślę, że nie będzie miał nigdy imienia. Pozostaje tylko i wyłącznie karabin.

Jest jeszcze jeden element - taka opaska na lewe ramię. Potrzebna przy strzelaniu w pozycji leżącej.

To zastępuje nam podpórkę. Przy strzelaniu leżąc mamy małą tarczę. Ten pasek pozwala nam stabilniej trzymać karabin. Niektórzy korzystają z tego również w pozycji stojącej, ja nie.