W bazie lotnictwa wojskowego w holenderskim Eindhoven wylądowały dziś dwa kolejne samoloty z ciałami ofiar katastrofy malezyjskiego Boeinga 777. Na pokładzie obu maszyn znajdowały się 74 trumny. Tym razem na lotnisku nie pojawiła się ani holenderska para królewska - król Wilhelm Aleksander i królowa Maxima, ani premier Mark Rutte.

Podobnie jak wczoraj samoloty z ciałami ofiar katastrofy wystartowały z lotniska w Charkowie na północnym wschodzie Ukrainy. Do tego miasta szczątki zabitych przewiezione zostały z rejonu katastrofy specjalnym pociągiem.

Wczoraj w Einhoven również wylądowały dwa samoloty z Ukrainy - przywiozły do Holandii 40 trumien z ciałami ofiar. W chwili ich lądowania w kościołach w całej Holandii zabrzmiały dzwony. Na lotnisku wojskowym odbyła się zaś uroczystość w hołdzie zabitym. Na ich cześć wybrzmiał capstrzyk "Last Post", później zgromadzeni uczcili ich pamięć minutą ciszy. Flagi państw, których obywatele zginęli w katastrofie, opuszczono do połowy masztów.

Z Eindhoven ciała ofiar przewieziono w eskorcie policji do bazy wojskowej z Hilversum, gdzie szczątki mają być poddane identyfikacji. Proces ten zajmie kilka, a być może nawet kilkanaście tygodni. Rodziny ofiar katastrofy, obecne na uroczystości na lotnisku, nie wiedziały więc, czy to szczątki właśnie ich bliskich dotarły do Holandii.

Malezyjski Boeing 777 został zestrzelony 17 lipca. Spadł na ziemię we wschodniej części obwodu donieckiego, całkowicie kontrolowanej przez prorosyjskich separatystów. Na pokładzie maszyny było 298 osób - wszystkie zginęły.

(edbie)