Prorosyjscy separatyści zezwolili międzynarodowym ekspertom na śledztwo w miejscu katastrofy malezyjskiego samolotu, zestrzelonego 17 lipca na wschodzie Ukrainy - poinformował Michael Bociurkiw z Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Według jego relacji, w okolice miasta Torez, na wschód od którego spadł malezyjski Boeing 777 z prawie 300 osobami na pokładzie, przybyła misja, składająca się z 12 przedstawicieli OBWE, trzech Malezyjczyków i trzech Australijczyków.

Bociurkiw przekazał, że eksperci oglądają miejsce katastrofy, prowadzą prace kartograficzne i robią zdjęcia. Dodał, że na miejscu nie widać przedstawicieli ukraińskich władz.

Wiadomo, że Australia chce wysłać w miejsce katastrofy swoich 50 policjantów, którzy mieliby ochraniać ten teren. Premier Australii Tony Abbott poinformował dzisiaj, że funkcjonariusze są już w Londynie. Abbott wyjaśnił, że ochrona strefy katastrofy ma umożliwić jej staranne przeszukanie, by szczątki wszystkich ofiar zostały odnalezione i przesłane do Holandii w celu identyfikacji.

We wtorek premier Australii powiedział, że prorosyjscy rebelianci, którzy kontrolują okolicę, gdzie spadł boeing, "manipulowali przy dowodach na skalę przemysłową" i pokreślił, że "zagraniczne siły policyjne czy nawet wojskowe są niezbędne, by te działania nie były kontynuowane".

Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga

Boeing 777 linii Malaysia Airlines z 298 osobami na pokładzie został zestrzelony na wschodzie Ukrainy, gdzie toczą się walki między ukraińskimi siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga. W samolocie było m.in. 28 obywateli Australii.

(MRod)