Już wiadomo, jaki był prawdziwy cel tak zwanego humanitarnego konwoju z Moskwy, który wjechał na Ukrainę. Rosjanie, którzy nim przyjechali, rozkradli ługańskie fabryki broni - poinformował właśnie sztab armii w Kijowie.

Rosjanie, którzy siłą wjechali na Ukrainę z pomocą humanitarną, wracając okradli dwie fabryki zbrojeniowe - donosi specjalny wysłannik RMF FM Krzysztof Berenda.

Pierwsza to zakłady Topaz, z którego zabrali sprzęt potrzebny do produkcji systemu radarowego Kolczuga. Ukraińcy wykorzystują go do namierzania rosyjskich rakiet.

Druga okradziona fabryka jest w Ługańsku. Tam produkowana jest broń i amunicja.

Rosjanie zapakowali broń na swoje ciężarówki i wyjechali do bazy tuż za ukraińską granicą, gdzie stacjonują oddziały wspierające separatystów.

Mamy informację, że 184 ciężarówki wyjechały już poza Ukrainę i wróciły do Rosji. Rosyjska armia nie pozwoliła nam się do nich zbliżyć - mówi rzecznik ukraińskich sił zbrojnych pułkownik Andrij Łysenko.

Wjechali bez zgody

Wczoraj rosyjski konwój z ładunkiem deklarowanym jako pomoc humanitarna bez zgody Kijowa wjechał na terytorium Ukrainy. Ukraińskie władze mówią o rosyjskiej prowokacji i agresji, a UE o naruszeniu granicy Ukrainy. Wjazd konwoju potępiły także USA, ONZ i NATO.

Ciężarówki, z których większość nie została skontrolowana na wjeździe przez ukraińskie władze, w piątek dotarły do Ługańska, który jest kontrolowany przez rebeliantów i otoczony przez ukraińskie siły rządowe.

Prawie 290 rosyjskich ciężarówek, które wiozły 1856 ton pomocy humanitarnej dla wschodniej Ukrainy, pozostawało od 14 sierpnia w Kamieńsku Szachtyńskim, około 30 km od przejścia granicznego Donieck-Izwarino, czekając na uregulowanie formalności związanych z wjazdem konwoju na terytorium Ukrainy. Ukraińcy obawiali się, że w ciężarówkach mógłby się znajdować sprzęt wojskowy dla prorosyjskich separatystów. Moskwa zdecydowanie temu zaprzeczała.

(abs)