Zachód powinien wzywać do deeskalacji napięcia, do dialogu, grozić władzom ukraińskim sankcjami. To nie jest czas wprowadzania sankcji, ale grożenia nimi. No i oczywiście przygotowywać się do wyborów prezydenckich - misja obserwacyjna OBWE, ciągła presja na władze ukraińskie, aby przestrzegały reguł i zasad - mówi RMF FM Adam Eberhardt z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Tomasz Skory: Czego się teraz należy spodziewać na Ukrainie?

Adam Eberhardt z Ośrodków Studiów Wschodnich: Pierwsze ofiary śmiertelne, po pierwsze zradykalizują i tak coraz bardziej radykalizujący się, ruch protestu. Po drugie będzie to instrumentalnie wykorzystywane przez władze. Te starcia, do których dochodziło w ostatnich dniach, godzinach, wykorzystają do pokazania, że Ukraina idzie w złym kierunku przez opozycję, która działa metodami - według słów premiera Azarowa - wręcz terrorystycznymi. Tym samym zmniejszyły się nadzieje na jakiekolwiek niepozorowane rozmowy pomiędzy władzą, a opozycją. Zresztą pamiętajmy, że liderzy opozycji są dość w niewielkim stopniu kontrolują sytuację na Majdanie. No i wreszcie, jak gdyby w efekcie pierwszych ofiar, dodatkowo zaognią się relacje Ukrainy z Unią Europejską, z państwami zachodnimi.

Czy wspólnota międzynarodowa ma jeszcze jakieś narzędzia, których mogłaby użyć, żeby Ukraińcom, opozycji pomóc?

Najbliższe miesiące to wybory prezydenckie. Pytanie czy one będą uczciwe i wolne. Po pierwsze Unia, Zachód powinien wzywać do deeskalacji napięcia, do dialogu. Grozić władzom ukraińskim sankcjami. No i oczywiście przygotowywać się do wyborów prezydenckich. Misja obserwacyjna OBWE, ciągła presja na władze ukraińskie, aby przestrzegały reguł i zasad.

A czy ukraińska opozycja jest w stanie wygenerować, stworzyć, wykreować lidera? Czy to będzie Kliczko, nie jesteśmy jeszcze pewni.

Kliczko pewnie nie zostanie nawet zarejestrowany, jako kandydat na prezydenta, z powodu braku dziesięcioletniego domicylu. Na pewno władze ukraińskie będą chciały, po pierwsze skompromitować opozycję przed społeczeństwem, obwiniając ją o anarchizację sytuacji w kraju. Po drugie nie będą dopuszczały do wyborów tych najbardziej perspektywicznych kandydatów. Po trzecie dokręcą śrubę społeczeństwu obywatelskiemu, organizacjom, które będą chciały obserwować te wybory. A po czwarte z kolei wprowadzą relację z zachodem do takiej chłodnej wojny, w której będą tak naprawdę dryfować w kierunku autokratycznym i antyeuropejskim.

A czy nie istnieje zagrożenie, że to, co się dzisiaj stało, przerodzi się w, nie powiem powstanie, ale w potyczki zbrojne...

Nie wydaje mi się, aby władza Janukowicza była zagrożona. Elita rządząca jest skonsolidowana wokół niego. W jego interesie może być doraźne, nawet wzmacnianie napięć i konfliktu, i działań brutalnych, siłowych na ulicach Kijowa, ponieważ w ten sposób udaje mu się kompromitować opozycję, udaje mu się dzielić opozycję, udaje mu się przekonywać społeczeństwo, że pewne działania porządkujące Majdan są przydatne.

A czy ta wojna wewnętrzna, wojna domowa to jest możliwy scenariusz?

To, że do Majdanu doszło na półtora roku przed wyborami prezydenckimi, niestety jest bardzo niekorzystne, ponieważ trudno mi sobie wyobrazi, aby do czasu tych wyborów, a nawet po wyborach w 2015 roku, sytuacja jakkolwiek się uspokoiła. Ten potencjał protestu na Ukrainie jest olbrzymi. Oczywiście władze będą próbowały dokręcać śrubę, ale Ukraina to nie Rosja, tam dużo trudniej pójść ścieżką putynizacji.

Czyli innymi słowy droga do stabilizacji wjedzie przez dyktaturę?

Tak, tylko problem jest taki, że na Ukrainie nie da się wprowadzić dyktatury, która byłaby stabilna, tak łatwo, jak to było zrobione na Białorusi czy choćby w Rosji. Ukraina jest bardzo pluralistyczna, opozycja tam jest silna, społeczeństwo obywatelskie. Janukowicz na razie także jest silny, ponieważ nie ma pęknięć w ramach elity. Starcie dwóch silnych grup, choć każda inaczej silna.