Brunon Kwiecień nie mógł znaleźć współpracowników do swoich planów i dlatego zorganizował szkolenia z materiałów wybuchowych; ich uczestników nazywał "Drużyną Pierścienia" - mówił świadek podczas kolejnej rozprawy w procesie Kwietnia. Były wykładowca chemii na Uniwersytecie Rolniczym jest oskarżony o przygotowywanie ataku terrorystycznego na Sejm, nakłanianie dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią.

O słuchaczach swoich wykładów jako o "Drużynie Pierścienia" Kwiecień pisał w ujawnionej podczas rozprawy korespondencji mailowej do świadka.

Według śledczych, były pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, chciał stworzyć zakonspirowaną siatkę młodych ludzi, na której czele stałby on sam. Pieniądze na działalność grupy miał zdobyć podczas napadu rabunkowego. Zamach miał polegać na uderzeniu opancerzonego pojazdu SKOT wypełnionego materiałami wybuchowymi w budynek Sejmu, gdy będą w nim najważniejsi politycy.

W śledztwie Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu. Stwierdził, że nie poczuwa się do winy. Inspirować miała go inna osoba. Nie przyznał się do podżegania studentów, ani do posiadania broni i handlu nią. Przed sądem wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych. Grozi mu kara do 15 lat więzienia. 

Mail: "Drużyna Pierścienia" się zbiera

Korespondencja mailowa jest bardzo obfita, w przypadku jednego ze świadków trwała kilka lat i zajmuje teraz 34 tomy akt. Jest częściowo zaszyfrowana, bo oskarżony obawiał się inwigilacji.

Pisząc w mailu o ludziach, którzy będą brać udział w szkoleniach na temat materiałów wybuchowych, określał ich jako „Drużyna Pierścienia”. Napisał wprost, że „Drużyna Pierścienia” się zbiera - zeznawał przed sądem adresat korespondencji. Nie wiem, po co je organizował, ale niewykluczone, że chciał w ten sposób zwerbować ludzi do pomocy - tak to określił - zeznawał świadek.

Wspomniał też kiedyś, że jest w stanie uzbroić 20 osób po zęby. Chodzi o to, że jest w stanie wyposażyć te osoby w broń długą i krótką oraz materiały wybuchowe - objaśniał świadek sądowi.

Wśród słuchaczy znaleźli się studenci "z elektroniki czy elektrotechniki". Oskarżony napisał, że właśnie na takich czekał, bo będą mu konstruować urządzenia do zdalnego odpalania ładunków wybuchowych. Może kiedyś o tych studentach mówił, ale ja nie byłem tym zainteresowany, gdyż sam miałem takie urządzenia do zdalnego odpalania ładunków wybuchowych i nie robiło to na mnie wrażenia - mówił świadek.

Oskarżony też takie miał - dodał świadek. Wspominał o zwiększeniu zasięgu tego urządzenia, bardzo możliwe, że taka rozmowa była, bo ten system, którym dysponował, pozwalał na odpalanie ładunków maksymalnie do 200 m - przypominał sobie świadek. 

Plany napadów rabunkowych

W mailach Kwiecień pisze o kupowaniu broni (np. pistolet P38 od Niemca), o produkowaniu materiałów wybuchowych ("Ja jak wiesz RDX robiłem na kilogramy w największej skali w kolbie na 5 litrów"), o przewożeniu broni ("a tak to się nie przejmuj, tyle tego nawoziłem pociągami, autobusami i samochodem, że już chyba się przyzwyczaiłem"). Planuje liczne napady rabunkowe (nazywane: łowienie, nurkowanie, wędkowanie, skakanie ze spadochronem, zbiór truskawek). W mailach umawia się na nie ze świadkiem w konkretnych miejscach, a potem ma żal, że nikt się nie stawił.

Oskarżony mówił mi przez telefon, że nabył w Belgii na giełdzie karabin wyborowy Mauser z lunetą Carl Zeiss za jedyne 1,5 tys. euro. Mówił, że był sprawny. Podejrzewam, że był mu potrzebny do kolekcji. Karabin jest tam, gdzie reszta tych gratów, mam na myśli broń - zeznawał świadek. Broni w śledztwie nie znaleziono. Świadek wspominał też, że oskarżony kiedyś mówił, że ma dla niego karabin maszynowy MG 42. Czy obietnica została zrealizowana? - pytał sąd. Niestety nie. Miał mi dać taki karabin za pomoc w napadzie. Do przekazania go nie doszło - powiedział świadek.

Zakończenie procesu i mowy końcowe sąd przewiduje na kwiecień. Wyrok może zapaść na początku maja.  

(mpw)