Jest zawiadomienie do prokuratury, ale nie wszczęto jeszcze postępowania. Chodzi o podejrzenie, że po katastrofie 10 kwietnia okradzione zostały zwłoki byłego prezesa NBP. W ubiegły czwartek zawiadomienie w tej sprawie złożyła do wojskowej prokuratury żona Sławomira Skrzypka. Wdowa twierdzi, że wśród rzeczy osobistych męża nie było jego szwajcarskiego zegarka i złotych spinek do mankietów.

Śledztwa w tej sprawie wciąż nie wszczęto, bo nie ma pewności, która prokuratura miałaby je prowadzić. Właściwa - jak usłyszał nasz reporter Krzysztof Zasada od wojskowych śledczych - jest cywilna warszawska prokuratura okręgowa. Zanim jednak wojsko przekaże jej zawiadomienie, zdecydowano, że trzeba się upewnić, czy wśród przedmiotów osobistych z miejsca katastrofy, które trafiły do Polski, nie ma zegarka i spinek. W tym celu wysłano prokuratorów do Mińska Mazowieckiego, gdzie przechowywane są rzeczy ofiar. Mają jeszcze raz dokładnie przeszukać magazyn.

W innym śledztwie - w sprawie kradzieży kart bankowych Andrzeja Przewoźnika, który również zginął w katastrofie prezydenckiego Tu-154 - prokuratorzy czekają na realizację dwóch wniosków o pomoc prawną. Chodzi o oficjalną informację, czy i przeciwko komu Rosjanie prowadzą w tej sprawie postępowanie, a także o zapisy z kamer monitoringu z miejsc, gdzie płacono kartami Przewoźnika. Prokuratura uzyskała już natomiast z banku informacje na temat dokonywanych wtedy operacji. Do tego konieczne było jednak zwolnienie z tajemnicy bankowej. Śledczy przesłuchują też świadków - to funkcjonariusze BOR, którzy byli na miejscu katastrofy.