Wieża w Smoleńsku podała Tu-154, by zszedł na wysokość zaledwie 50 m - informują "Wiadomości" TVP. Dziennikarze powołują się na zeznania pilota Jaka-40, który 10 kwietnia rano lądował w Smoleńsku. Ich treść znacząco różni się od zapisów stenogramów z czarnych skrzynek, które przekazali Polsce Rosjanie.

Porucznik Artur Wosztyl przez radio słyszał rozmowę pilotów z wieżą w Smoleńsku. Słyszałem, iż kontroler lotniska poinformował załogę tupolewa o widzialności 400 metrów. I jeszcze słyszałem, jak mówił do nich, żeby nie schodzili poniżej 50 metrów - jak nie zobaczą lotniska, odeszli na zapasowe - można przeczytać w zeznaniach.

Ze stenogramu z czarnych skrzynek wynika, że wieża poleciła pilotowi tupolewa podjąć decyzję o lądowaniu na wysokości 100 metrów. Tuż po tym fragmencie, rosyjskim śledczym nie udało się rozszyfrować półtorej minuty nagrania. Możliwe, że właśnie w tym momencie wieża koryguje wysokość decyzji do 50 metrów. A to wiązałoby się z ogromnym niebezpieczeństwem.

Eksperci ewentualną decyzję o zejściu na 50 metrów nazywają niezrozumiałą i bardzo niebezpieczną, zwłaszcza przy panującej w Smoleńsku pogodzie i w dolinie, w którą tuż przed lotniskiem znalazł się rządowy samolot.