"Dokumenty wskazują na to, że to na Rosjan spada odpowiedzialność za katastrofę smoleńską" - powiedział Antoni Macierewicz. Zarzucił też Rosjanom fałszowanie i niszczenie dowodów dotyczących tragedii oraz przekazywanie nieprawdziwych informacji o jej przyczynach. PiS opublikowało "białą księgę" w sprawie wypadku prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 roku.

Szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską Antoni Macierewicz (PiS) powiedział, że prezentowana "biała księga" nie jest jeszcze końcowym raportem z prac zespołu. Składa się ona z 20 rozdziałów i zawiera 100 dokumentów.

Zobacz prezentację z konferencji PiS

Macierewicz zaznaczył, że jest ona przede wszystkim zbiorem dokumentów i faktów, które były w ciągu ubiegłego półtora roku "ukrywane" albo przedstawiane w "wersji fałszywej".

Tutaj komentarz odgrywa rolę minimalną, to nie jest jeszcze pełna analiza, to nie jest jeszcze raport, który przedstawimy zapewne w przeciągu najbliższych dwóch miesięcy- powiedział poseł PiS.

Kontrolerzy ze Smoleńska dezinformowali

Kontrolerzy ze Smoleńska w sposób świadomy podawali fałszywe informacje dotyczące przebiegu lotu i sytuacji meteorologicznej na lotnisku, Rosjanie wycofali ochronę prezydenta Polski - to niektóre z ustaleń zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza.

Kontroler lotu jest człowiekiem najwyższego zaufania dla pilota. To są jego oczy i uszy, to jest ktoś kto sprowadza go za rękę w trudnych warunkach. Tej ręce każdy pilot ufa bezgranicznie. Tutaj byli okłamywani - ocenił Macierewicz.

Kontrolerzy systematycznie przekazywali fałszywe informacje co do wysokości, na której jest samolot i (...) co do odległości od środka pasa. Od 10 km nie był na kursie i na ścieżce, ale piloci byli upewniani, że wszystko jest w porządku - podkreślił poseł PiS.

Przyznał, że jako okoliczność łagodzącą można stwierdzić, że sami kontrolerzy lotu byli zszokowani i zaskoczeni, skąd nagle o godz. 10 pojawiła się mgła. Była nieprzewidywana we wcześniejszych informacjach meteorologicznych.

Centrala w Moskwie podjęła decyzję o przyjęciu samolotu

To centrala moskiewska podjęła decyzję nakazującą przyjęcie polskiego samolotu, mimo złej pogody i niechęci kontrolerów ze Smoleńska - napisano w" białej księdze" PiS ws. katastrofy smoleńskiej. Według dokumentu, Rosjanie nie podjęli także akcji ratunkowej.

Gdy czyta się te rozmowy między kontrolerami lotu a centralą moskiewską, ten element jest chyba najbardziej tragiczny i dramatyczny - kontrolerzy lotu do ostatnich sekund błagają, by wyznaczono zapasowe lotnisko. Proszą centralę, by wskazał im, gdzie można odesłać samolot z prezydentem i całą polską elitą na pokładzie. A centrala odmawia, a centrala mówi: macie sprowadzać, nie dyskutować - mówił Macierewicz.

Według dokumentu PiS, to centrala moskiewska podjęła decyzję nakazującą przyjąć Tu-154M, mimo złej pogody i niechęci kontrolerów ze Smoleńska.

W "białej księdze" napisano także, że Rosjanie nie podjęli akcji ratunkowej; smoleńscy kontrolerzy lotów w chwili uzyskania informacji o katastrofie nie ogłosili natychmiast alarmu dla wszystkich jednostek ratowniczych w lotniska. Nie został ogłoszony alarm, który by skutkował natychmiastowym przybyciem ekipy ratunkowej. Od miejsca tragedii do lotniska jest 300 metrów. Pierwsza karetka przybyła po 17 minutach - powiedział Macierewicz.

W "białej księdze" napisano także, że jeszcze przed stwierdzeniem, że wszystkie ofiary nie żyją, faktycznie wstrzymano akcję ich ratowania.

Rosjanie próbowali zrzucić odpowiedzialność na pilotów

Rosjanie próbowali zrzucić odpowiedzialność na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polskich pilotów - stwierdził Antoni Macierewicz.

Według niego, "to najbardziej haniebny element, haniebny moment w relacjach po tym dramacie". Zdaniem posła PiS, "straszliwym ciosem" była próba zrzucenia odpowiedzialności za katastrofę na prezydenta i pilotów. Dokonano tego z premedytacją upowszechniając te fałszywe informacje w opinii międzynarodowej podczas konferencji prasowej przewodniczącej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego pani Anodiny - podkreślił poseł.

Według niego, także pułkownik Mirosław Grochowski potwierdził, że pierwszy pilot "kapitan (Arkadiusz) Protasiuk nie lądował (w Smoleńsku), kapitan Protasiuk usiłował wyrwać się ze śmiertelnej pułapki i uratować prezydenta i przywódców Polski".

W "białej księdze" zaznaczono, że kłamano też na temat godziny katastrofy, przez miesiąc podając, że doszło do niej o godz. 10.56 czasu moskiewskiego (o 8.56 czasu polskiego). Tak naprawdę już tego samego dnia na wspólnej naradzie prokuratorów rosyjskich i polskich podano właściwy czas tej katastrofy 8.40-8.41 - mówił Macierewicz. Podkreślił jednak, że w świadectwach zgonu wielu ofiar zapisano jako godzinę śmierci 8.55, 8.56, 8.57. Dodał, że rodzi się pytanie, co działo z tymi ludźmi od godz.8.41 do 8.57 i dlaczego upowszechniano fałszywą informację o godzinie katastrofy.

W dokumencie przygotowanym przez zespół parlamentarny podkreślono też, że polskiej stronie nie udostępniono podstawowych informacji na temat lotniska w Smoleńsku i procedur tam obowiązujących.

Rosja utrudnia polskie śledztwo

Zdaniem Macierewicza, Rosja bezzasadnie nie oddaje nam wraku Tu-154M, czarnych skrzynek oraz resztek urządzeń elektronicznych z samolotu, choć wszystkie te dowody są własnością Polski. Prezentując w środę "białą księgę" ws. katastrofy poseł PiS podkreślił, że takie postępowanie Rosji uniemożliwia pracę polskich prokuratorów.

W "białej księdze" zarzucono Rosjanom fałszowanie kopii zapisów czarnych skrzynek. Według Macierewicza, duża część materiału z czarnych skrzynek została "zaszumiona" tak, że nadal nie można odczytać całej ich zawartości. Jego zdaniem, miało to na celu przekonanie opinii publicznej, że przyczyną katastrofy była próba lądowania Tu-154M.

Jeszcze na przełomie września i października (2010 roku) znajdowano tysiące szczątków zarówno samolotu, jak i ofiar na tym terenie - oświadczył Macierewicz.

Ponadto zarzucono Rosjanom przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar katastrofy "bez zgody i obecności przedstawicieli strony polskiej", a także fałszowanie protokołów z sekcji.

Wykonujemy obowiązek wobec Polski i ofiar katastrofy

Prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że prezentując "białą księgę" w sprawie katastrofy smoleńskiej jego ugrupowanie wykonuje swój obowiązek wobec polskiego społeczeństwa, państwa, a także wobec tych, którzy zginęli. Kaczyński podkreślił, że wrak samolotu Tu-154M był "rozbijany od pierwszych dni, cięty, przewożony".

To są wszystko działania, które nie mają nic wspólnego z procedurami, które są normalnie przy katastrofach podejmowane, ale tego rodzaju wydarzeń było nieporównanie więcej- mówił prezes PiS.

Mamy dzisiaj jedyny funkcjonujący w obiegu międzynarodowym dokument - raport MAK. Raport, który - wedle naszej najlepszej wiedzy - jest nieprawdziwy, szkaluje Polaków i Polskę, wprowadza w błąd międzynarodową opinię publiczną - skomentował Kaczyński.

Według prezesa PiS, "jest obowiązkiem każdego państwa bronić swoich obywateli, a w szczególności obywateli, którzy odeszli w sposób tragiczny". "Ten obowiązek jest niewykonywany przez rządzących i dlatego musieliśmy się tego podjąć" - podkreślił.

Jak zaznaczył, 10 kwietnia 2010 r. "wydarzyło się coś, co nie miało precedensu". Tego rodzaju katastrofy, w której jedno państwo straciło tak znaczną część elit politycznych, w tym głowę państwa, najwyższych dowódców sił zbrojnych, innych wybitnych ludzi, nie było - dodał.

Kaczyński zaznaczył, że przedmiotem zainteresowania autorów "białej księgi" było także to, co działo się przed katastrofą, co miało miejsce na wiele tygodni przed momentem startu Tu-154M, a także po starcie.