Osobiste rzeczy należące do ofiar katastrofy smoleńskiej, które od dziewięciu miesięcy znajdują się w magazynie specjalistycznej spalarni odpadów w Rzeszowie, nie zostaną zutylizowane - dowiedział się portal tvp.info. Jutro stan tych rzeczy oceni specjalna komisja. Niektóre z rodzin liczą na zwrot przedmiotów.

Chodzi o kilkadziesiąt worków, w których znajdują się m.in. ubrania, chusteczki higieniczne, papierosy i inne przedmioty należące do ofiar katastrofy. Niektóre wydobyto z miejsca tragedii w Smoleńsku, inne zebrano podczas sekcji zwłok. Po katastrofie trafiły one do Polski w kilku partiach wysłanych ze Smoleńska i Moskwy. W maju wojskowa prokuratura poleciła ich pilną utylizację, motywując, że przedmioty mogą stanowić zagrożenie epidemiologiczne (niektóre ubrania są nasączone płynami ustrojowymi). Rzeczy trafiły więc do specjalistycznej firmy zajmującej się utylizacją odpadów Eko-Top w Rzeszowie. Do spalenia jednak nie doszło, bo decyzję prokuratury zablokował sąd.

Zaczął się wtedy wielomiesięczny pat prawny wokół zaplombowanych kontenerów z workami. Wojskowy i cywilny inspektorat sanitarny nie mogły podjąć decyzji o utylizacji przedmiotów, bo ich dysponentem jest prokuratora wojskowa. O przedmioty zaczęły się też upominać rodziny ofiar. Kilka miesięcy temu wystąpiłam do prokuratury o zwrot rzeczy należących do mojego męża - powiedziała Zuzanna Kurtyka, wdowa po prezesie IPN Januszu Kurtyce. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, bo zdaniem prokuratury decyzja w tej sprawie nie leży w jej gestii - dodała. W przełamaniu pata pomogło grudniowe spotkanie rodzin ofiar z premierem Donald Tuskiem i ministrami jego gabinetu. Po spotkaniu Sztab Generalny Wojska Polskiego powołał specjalny zespół, który ma zbadać możliwości transportu przedmiotów do którejś z jednostek wojskowych - powiedziała jedna z osób zaangażowanych w śledztwo w sprawie katastrofy. Tam będą mogły zobaczyć je rodziny ofiar dodała.

Jutro w Rzeszowie członkowie zespołu zbadają warunki przechowywania przedmiotów. Zabezpieczać będzie ich zespół rozpoznania biologicznego, wyposażony w maski i ubiory ochronne. Fachowcy mają pomóc prokuraturze podjąć decyzję o tym, do której jednostki wojskowej przewieźć przedmioty. Z punktu widzenia prokuratury te rzeczy nie mają żadnej wartości dowodowej - poinformował rzecznik prasowy naczelnego prokuratora wojskowego płk Zbigniew Rzepa. W związku z tym rodziny ofiar liczą na zwrot przedmiotów należących do ich bliskich. Mam nadzieję, że będzie to możliwe najpóźniej po zakończeniu śledztwa- zaznaczyła Zuzanna Kurtyka.