- Nie wiem czym kierował się premier Donald Tusk podejmując decyzję o skierowaniu wyjaśnienia przyczyn katastrofy na tory, które zostały przyjęte - mówi prof. Włodzimierz Marciniak z Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Według niego nie wzięto pod uwagę wieloletnich konsekwencji tych działań.

Zobacz również:

Po pobieżnym zapoznaniu się z raportem odnoszę wrażenie, że co do zasadniczych tez niewiele różni się on od wersji wstępnej przygotowanej przez MAK jeszcze w maju. W tym sensie jest to potwierdzenie stanowiska zajętego już wcześniej przez MAK i widzimy, że ono nie uległo zmianie, bądź uległo w nieznacznym stopniu.

O tym, że taki będzie wynik dochodzenia, czy badania przeprowadzonego przez MAK mówiło wielu ekspertów, w tym także rosyjskich. To wynika po prostu z przyjętej praktyki działania MAK, tego, że on na ogół w ten sposób orzeka w przypadku badania katastrof.

Teraz pytanie jest takie, ja na nie nie znam odpowiedzi, czym kierował się premier Donald Tusk podejmując decyzję o skierowaniu wyjaśnienia przyczyn katastrofy na tory, które zostały przyjęte. Efekt był z góry do przewidzenia. Nie wiem, czy to był błąd, czy to była świadoma decyzja po to, żeby na stronę rosyjską przerzucić całą odpowiedzialność za niewyjaśnienie przyczyn katastrofy.

Pewnie Grupa ds. Trudnych przez najbliższe 70 lat będzie się tą sprawą zajmowała. Polska komisja pewno przygotuje jakąś swoją wersję, ale z punktu widzenia prawa międzynarodowego wersja przygotowana przez MAK jest, zdaje się, wiążąca.

(...)Przypomnę jedno z pierwszych oświadczeń dowódcy rosyjskich wojsk lotniczych, który mówił o czterech podejściach naszego samolotu. To było jawne i oczywiste wzbudzenie podejrzeń. Wydaje mi się, że raport MAK w tym duchu jest sporządzony.

Chodziło o to, żeby stworzyć w stosunkach polsko-rosyjskich kolejną sprawę nie do wyjaśnienia. Nie znam intencji, ale zbyt dużo było takich zachowań, jak np. zniszczenie dowodów, niechlujne przechowywanie szczątków samolotu, które każde oddzielnie można tłumaczyć bałaganem, ale wszystkie one tworzą jakiś nieprawdopodobny spójny łańcuch.

Porównywanie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej do wyjaśniania zbrodni katyńskiej nie jest do końca uzasadnione. Jednak Katyń był zbrodnią unikalną, jedyną, ale podejrzewam, że tragedia smoleńska będzie równie trudnym do wyjaśnienia zdarzeniem jątrzącym przez wiele, wiele lat w naszych relacjach.

Dlatego wydaje mi się, że decyzje podjęte przez nasze polskie władze tuż po katastrofie były błędne. Nie wzięto pod uwagę wieloletnich konsekwencji.