​To mógł być zamach - twierdzi niemiecki dziennikarz śledczy Jürgen Roth i przedstawia dowody na wybuch w samolocie polskiego prezydenta. Dziś za Odrą premiera jego książki - "Zamknięte akta S." - o smoleńskiej katastrofie sprzed pięciu lat. Z jej autorem rozmawiał reporter RMF FM Adam Górczewski.

Na podstawie badań i zebranych informacji, skłaniam się ku temu, że to nie był zwykły wypadek. Bo rosyjskie władze kłamały, polskie też ukrywały przed społeczeństwem część prawdy. I to właśnie w książce wykazuję - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Adamem Górczewskim Roth.

Niemiecki dziennikarz w swojej książce zawarł również informację o tym, że Jurij D., generał rosyjskich służb miał z użyciem środków wybuchowych przeprowadzić zamach na prezydenckiego tupolewa. Taką informację przekazać miał jeden z agentów niemieckiego wywiadu.

Ponadto wątpliwości Rotha budzi długa lista samobójstw i zagadkowych śmierci oraz wybuch, który słyszeli świadkowie, ale żaden z tych, z którymi rozmawiali prokuratorzy.

Do tego jednym z elementów jest dyskredytowanie tych naukowców, których ustalenia wskazują na inną niż oficjalna wersję zdarzeń. To poszlaki - przyznaje Jürgen Roth. Ale zebrał ich setki.

Pokazuję zbieżność z ubiegłorocznym zestrzeleniem malezyjskiego boeinga. Wszystko wskazuje na to, że zrobili to separatyści rakietą Buk. A Rosja, Putin, są przynajmniej za to współodpowiedzialni. Podobnie było w Smoleńsku - mówi.

Kilka godzin przed rozmową naszego dziennikarza z Rothem, opublikowaliśmy poszerzone stenogramy z rozmów w kokpicie tupolewa. Niemiecki dziennikarz nie krył zaskoczenia w związku z nowymi informacjami. Chodzi przede wszystkim o fakt, że generał Błasik miał przebywać w kabinie.

Roth w swojej książce właśnie informację o obecnym lub nieobecnym w kabinie Dowódcy Sił Powietrznych pokazuje jako przykład sprzeczności, których nie powinno być w takim śledztwie.

Teraz pytanie, na ile serio traktować to, co nagle zostało pokazane, teraz, po pięciu latach. Jeśli chodziło o techniczne możliwości - nic się nie zmieniło w tej kwestii w tym czasie. Nie mówię, że prokuratura wojskowa to sfałszowała, może rzeczywiście do tego doszli, ale na podstawie ich pracy w ostatnich 3-4 latach mam duże wątpliwości - tłumaczy dziennikarz.

Roth nie ma wątpliwości za to wobec rosyjskich służb - to one, jego zdaniem, są przynajmniej współodpowiedzialne za katastrofę tupolewa.

(abs)