Nie ma śladów materiałów wybuchowych na szczątkach wraku prezydenckiego tupolewa, a także w próbkach pobranych z ciał ekshumowanych ofiar katastrofy smoleńskiej - stwierdzili biegli prokuratury. To jednak wciąż nie jest ostateczna opinia.

Prokuratorzy prowadzący smoleńskie śledztwo stwierdzili, że opinia fizykochemiczna biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego jest niepełna i w pewnych fragmentach niejasna. Nie ujawniają konkretnie o co chodzi.

Wiadomo natomiast, że zwrócili się do tych ekspertów o kolejną opinię - ma być wydana najwcześniej w kwietniu.

Biegli badali próbki pobrane z wraku tupolewa półtora i pół roku temu. Ekspertyzie poddano też fragmenty ciał ofiar katastrofy ekshumowanych w Polsce.

Śledczy poinformowali też, że dostali już od biegłych opinie dotyczące fragmentów brzozy, w która miało uderzyć skrzydło tupolewa. Nie ujawniają wniosków, bo - jak tłumaczą - trwa analiza tych dokumentów.

Cały komunikat Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie przeczytasz TUTAJ.

8 sierpnia 2013 roku prokuratura ujawniła, że biegli zakończyli trwające od 22 lipca prace w Smoleńsku, gdzie zabezpieczono ponad 300 próbek, które polski prokurator oraz czterech biegłych przewieźli następnie do kraju. Próbki pobierano z elementów foteli samolotu Tu-154M, a także z pojedynczych elementów z wraku maszyny znajdujących się w workach zabezpieczających fotele. Oprócz próbek z Rosji przewieziono też dokumentację fotograficzną i zapis wideo obrazujący prace biegłych.

Jesienią 2012 roku, podczas wcześniejszego pobytu prokuratora oraz biegłych w Rosji, pobrano łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. Uznano jednak, że z uwagi na warunki atmosferyczne panujące w Smoleńsku na przełomie września i października nie ma możliwości pobrania próbek z foteli wraku samolotu.

Próbki pobrane jesienią 2012 roku trafiły do kraju w grudniu, ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. W końcu czerwca NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M.

Sprawa badania próbek z wraku stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy jesienią 2012 roku na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wielokrotnie wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu.

(j.)