Parlament Europejski mimo sprzeciwu Polski i reszty Grupy Wyszehradzkiej - opowiedział się za obowiązkowym rozdzielaniem 120 tys. uchodźców. Za propozycją KE było 370 eurodeputowanych, przeciw było 134 a 52 wstrzymało się od głosu. Posłowie PiS głosowali przeciw, europosłowie z Platformy Obywatelskiej wstrzymali się od głosu. Czy wszyscy głosowali zgodnie z ustaleniami dowiemy się później, gdy zostaną opublikowane wyniki imiennego głosowania.

Parlament Europejski mimo sprzeciwu Polski i reszty Grupy Wyszehradzkiej - opowiedział się za obowiązkowym rozdzielaniem 120 tys. uchodźców. Za propozycją KE było 370 eurodeputowanych, przeciw  było 134 a 52 wstrzymało się od głosu. Posłowie PiS głosowali przeciw, europosłowie z Platformy Obywatelskiej wstrzymali się od głosu. Czy wszyscy głosowali zgodnie z ustaleniami dowiemy się później, gdy zostaną opublikowane wyniki imiennego głosowania.
Jean-Claude Juncker na posiedzeniu PE /OLIVIER HOSLET /PAP/EPA

Głosowanie PE nad propozycją KE nie jest jednak wiążące, to jedynie opinia. Jest to jednak mocny sygnał, że większość w UE popiera Brukselę. To także forma nacisku na kraje, które się sprzeciwiają jak Polska, Słowacja, Czechy, Węgry czy Rumunia. Autorem tej "szybkiej ścieżki" jest szef PE Martin Schultz, który przyspieszył głosowanie, by został spełniony wymóg formalny przed planowaną na wtorek decyzją w sprawie podziału 120 tys. uchodźców. Dziękował mu za to wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Ten swoisty "demokratyczny zamach" był krytykowany w kuluarach przez wielu eurodeputowanych.

Ruszył unijny walec - mówił korespondentce RMF FM w Brukseli jeden z europosłów, który wolał jednak pozostać anonimowy. Luksemburg, który przewodniczy w UE oraz Komisja Europejska chcą, by w przyszły wtorek na posiedzeniu ministrów spraw wewnętrznych zapadła ostateczna decyzja o podziale 120 tys. uchodźców. We wtorek chcemy mieć jasność co do tego ilu każdy bierze uchodźców - powiedział dziennikarce RMF FM dyplomata małego kraju UE. 

Luksemburg chciałby kompromisu i jednomyślności podczas wtorkowego spotkania. Prowadzi więc zakulisowe rozmowy z Warszawą czy Bratysławą. Bada skłonność do ustępstw w stolicach Grupy Wyszehradzkiej. Jednak w razie uporu - gotowy jest doprowadzić do głosowania. Zapowiedział to szef luksemburskiej dyplomacji Jean Asselborn. Grupa Wyszehradzka nie ma mniejszości blokującej, wiec zostanie przegłosowana. A to byłoby porażką i dla Wyszehradu i dla Unii - mówi rozmówca dziennikarki RMF FM.

Katarzyna Szymańska-Borginion